Prawnicy jednorękich bandytów
Znajomi prezydenta pomagali firmie hazardowej
Być może to jeden z powodów, dla których Prawo i Sprawiedliwość tak niechętnie odnosi się do pomysłu, aby powoływana właśnie w Sejmie komisja śledcza w sprawie afery hazardowej badała losy tej branży na wiele lat wstecz. Sopocka kancelaria, która jest znana z bliskich związków z prezydentem, reprezentowała interesy biznesu automatowego w od 1997 r. A więc w czasach, gdy opinie prawne pisał dla niej Lech Kaczyński. Przypominanie tych faktów przed kamerami w trakcie obrad komisji śledczej byłoby dla PiSu co najmniej niewygodne. Interesy właściciela „jednorękich bandytów” reprezentowali: adwokat Andrzej Zwara (dziś patron aplikacji adwokackiej córki prezydenta Kaczyńskiego – Marty) i radca prawny Marek Głuchowski (za rządów PiS dzięki poparciu Kaczyńskiego został szefem rady nadzorczej państwowego banku PKO BP, był wówczas uważany za nieformalnego doradcę prezydenta w sprawach ekonomicznych).
Właścicielem i prezesem Maxi Fun Group Poland był Anthonius Jacobus Kuys – jeden z kilku holenderskich biznesmenów, którzy w latach 90. ściągnęli do Polski dziesiątki tysięcy automatów do gier wycofanych z użytku w Europie Zachodniej. MFGP wynajmowała je właścicielom barów, stacji benzynowych itp. Obowiązująca wówczas ustawa o grach losowych i zakładach wzajemnych rozróżniała dwa typy automatów do gier: zręcznościowe (wynik gry uzależniony był od sprawności grającego) i losowe (wynik zależał od przypadku, a dokładniej – od mechanizmu sterującego maszyną). Za działalność hazardową uznawano tylko gry losowe i to tylko takie, w których gracze mieli możliwość wygrania nagród pieniężnych lub rzeczowych. Prowadzenie takich gier wymagało zgody Ministerstwa Finansów – uzyskać ją mogły wyłącznie firmy, których właścicielami byli obywatele polscy i których kapitał założycielski wynosił minimum 1,5 mln zł.