Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Pracowity Romney

W początku XIX w. żył sobie w miasteczku Sharon, w stanie Vermont, skromny farmer, niejaki Joseph Smith. Już w wieku kilkunastu lat, jak nie przymierzając Joanna d’Arc czy Bernadetta Soubirous z Lourdes, słyszeć zaczął niebiańskie głosy. O ile jednak do Joanny przemawiał sam Bóg Ojciec, a do Bernadetty Matka Boska, interlokutorem Smitha był anioł Mormon. Chłopak najwyraźniej spodobał się skrzydlatemu, gdyż ten składać mu zaczął osobiste wizyty, opowiadając, że na pobliskim wzgórzu Cumorah zakopane są złote płytki (według innej wersji kryształowe tablice) zawierające przesłanie boże. Gdy już się naprawdę zaprzyjaźnili, anioł zgodził się, żeby Joseph wykopał skarb, przetłumaczył zawarty tekst na angielski, po czym odniósł z powrotem i schował tak, żeby już nikt go nigdy nie znalazł. I tak się stało.

Tekst napisany był w starożytnym języku „reformed Egyptian”, skąd znał go biedny Smith, historia milczy, dowiedział się jednak, iż Bóg nakazuje wielożeństwo, zniesienie niewolnictwa oraz wydaje szereg innych, nieraz bardzo szczegółowych, nakazów natury społecznej, obyczajowej, higienicznej etc. Spis tych wskazań układających się w swoistą doktrynę religijną nazwany został „Księgą Mormona” i jest obok Biblii oraz proroctw Josepha Smitha podstawą wiary każdego mormona.

W religii mormonów zawarte są dwa bardzo wygodne dogmaty. Pierwszy to wiara w nieustanne objawienie – każde nowe może korygować poprzednie. I tak na przykład Joseph Smith posłuszny „Księdze Mormona” miał żon 30, jego następca Birgham Young – 25. Kiedy jednak w 1887 r. rząd federalny zakazał poligamii, wystarczyło nowe objawienie, by zrezygnować z zasady grożącej teraz przykrymi konsekwencjami.

Polityka 32-33.2012 (2870) z dnia 08.08.2012; Felietony; s. 136
Reklama