Twórca strukturalizmu zgasł w pierwszą noc listopadową 2009 roku. Nad ranem 1 listopada, na 27 dni przed swymi 101 urodzinami. Prawie rok temu obchodzono hucznie jego setne urodziny.
Urodził się w Brukseli, ale oboje jego rodzice byli Francuzami - alzackimi Żydami spod Strasburga. Ojciec Lévi-Straussa był malarzem-portrecistą, dziad ze strony matki rabinem synagogi w Wersalu, a pradziad nadwornym muzykiem Ludwika-Filipa i Napoleona III.
Claude nie poszedł w ślady żadnego z przodków. Chyba wyłącznie dlatego, że nie poszedł w niczyje ślady. Sam, ale nie samotnie, wytyczał nowe drogi w filozofii, socjologii i etnologii.
Za młodu, jak przystało w tej epoce Żydowi, był socjalistą. Studiował prawo i filozofie (m. in. na Sorbonie). Otworem stała przed nim kariera polityka. Pochłaniała go jednak etnografia i bez wahania wybrał wyjazd do Brazylii. Kierował się ciekawością, ale nie mógł wówczas wiedzieć, że nie jest mu do końca pisane “niebycie” politykiem. Jako profesor Uniwersytetu w San Paulo latami badał życie pierwotnych ludów.
To fragment tekstu o Lévi-Straussie na blogu naukowym
Więcej o profesorze Levi-Straussie w artykułach Ludwika Stommy:
Na szczytach mitów
Kim dla astronomii Mikołaj Kopernik, tym dla nauk społecznych Claude Lévi-Strauss.
Przepraszam wuja Wacka
Jest Lévi-Strauss niekwestionowanym królem francuskiej antropologii kultury. Pomimo to – co wstyd mi wręcz pisać – nie wiem, czy dwóch chociaż moich studentów wyszło w lekturze jego dzieł poza „Smutek tropików”. Ochrzaniam ich za to rzecz jasna regularnie, straszę konsekwencjami, wykpiwam, ale też w jakiejś mierze rozumiem – nie dali rady przebrnąć.
Pokłosie stulecia
W latach sześćdziesiątych uznawano strukturalizm za „nowinkarstwo”, później za modę, teraz pisze się, iż „gwiazda Lévi-Straussa mocno dziś wyblakła”. Wszystkie te fazy łączy jedno: totalna ignorancja.