Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Misietopodoba

Siedem nominacji do Fryderyków dla grupy Biff to dowód na to, jak wielką rolę na polskiej scenie muzycznej odgrywa dziś nieformalny ruch Hajle Silesia.

Nagrody polskiego przemysłu muzycznego pokazują, jak płytki jest nasz rynek muzyczny. W nominacjach dominują zwykle doświadczeni kompozytorzy, charakterystyczni autorzy tekstów. Wojciech Waglewski, Raz, Dwa, Trzy, a przede wszystkim monopolizująca ostatnio Fryderyki Kasia Nosowska. Do rangi symbolu urósł Grzegorz Turnau, brylujący w kategoriach związanych z piosenką poetycką, ilekroć coś nagra.

Głównym grzechem Fryderyków jest za to pomijanie wartościowych debiutantów. Dlatego nominacje dla Biff, nowej nazwy na rynku, w niemal wszystkich najpoważniejszych kategoriach – w tym za kompozycje, teksty, produkcję ich debiutanckiej płyty „Ano”, a także jako Nowej Twarzy Fonografii – robią takie wrażenie. Na Ani Brachaczek, wokalistce grupy, też zrobiły. – Myślałam, że się przesłyszałam. Mówili o tym w radiu, właśnie obierałam kartofle na kluski. Uwierzyłam dopiero wtedy, gdy zadzwonił do mnie z tą wiadomością znajomy, Stefan Machel z TSA – relacjonuje.

Pod nieznaną dotąd szerszej publiczności nazwą kryje się jednak część muzyków środowiska, które od lat odgrywa na polskiej scenie coraz ważniejszą rolę. Nie byłoby pewnie absurdalnej, wykręcającej słowa piosenki „Pies” – „Zaśnij spokojnym psem i zaufaj na komendę” – gdyby nie teksty Pogodno, choćby pamiętne „Pani w obuwniczym miała taki ruch, że aż się jej buty rozeszły”. Także muzycznie zespoły te mają sporo wspólnego: otwartość formy, żywiołowość i przywiązanie do starych brzmień – takich jak stare organy Philicorda, pojawiające się na albumie „Ano”, czy analogowe syntezatory sprzed lat.

Polityka 12.2010 (2748) z dnia 20.03.2010; Kultura; s. 60
Reklama