Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Szok pierwszego spojrzenia

Rozmowa z Wernerem Herzogiem

Interfoto / Forum
"Ujrzeć ciemną, pierwotną naturę człowieka, to był cel wielu moich wysiłków i poszukiwań. Interesowała mnie zbrodnia, której ulegał żyjący ponad prawem i moralnością" - mówi niemiecki reżyser.

Janusz Wróblewski: – Trzy pana eksperymentalne dokumenty: „Fatamorgana”, „Lekcja ciemności” i „Odległa, błękitna planeta”, składają się na tzw. trylogię science fiction. Symfonie obrazowe o wojnach i klęskach żywiołowych pokazują nasz świat jakby oczami przybyszów z kosmosu. Wszystko wydaje się dziwne, niezwykłe.

Werner Herzog: – Studiując dzieje rozmaitych cywilizacji i dawnych kultur, nieustannie przekonujemy się, że jest w nich coś bardzo tajemniczego, co nie pozwala ich do końca zrozumieć. W starożytnym Egipcie nie znano na przykład perspektywy. Przedstawiano twarz tylko z profilu. Dlaczego właśnie tak? Można przypuszczać, że była to kwestia konwencji. Egipcjanie postrzegali przecież świat podobnie jak ludzie współcześni. Masajowie nie potrafili rozpoznać kształtów namalowanych na obrazach. Wyobrażali sobie inne rzeczy. Nie dlatego, że byli niewykształceni. Mieli odmienną percepcję od naszej. To mnie zaintrygowało.

Na czym polegała ta różnica?

Żeby ją odkryć, badałem na przykład szybkość kojarzenia pięcioletnich dzieci, wyświetlając im kilkusekundowe filmiki. A potem pokazywałem renesansowe obrazy z portem, rybakami i cumującymi statkami pytając, co zobaczyły. Większość odpowiadała, że konia, chociaż jego akurat nie było łatwo dostrzec, bo znajdował się w dolnym rogu obrazu. Robiłem też eksperymenty z publicznością poddaną hipnozie. W trakcie realizacji „Szklanego serca” udało mi się namówić niektórych aktorów, by grali w tym stanie. To był pierwszy krok w kierunku zrozumienia natury postrzegania rzeczywistości, o czym wciąż niewiele wiemy.

Polityka 18.2010 (2754) z dnia 01.05.2010; Kultura; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Szok pierwszego spojrzenia"
Reklama