To coś więcej niż pobieżna, złośliwa karykatura mechanizmów ekonomicznych, które doprowadziły do krachu. Film nie jest beznamiętnym, przegadanym raportem na temat przyczyn pęknięcia bańki spekulacyjnej i załamania rynków finansowych dwa lata temu. Ani satyrą w stylu Michaela Moore’a na zarządzanie amerykańską gospodarką. Stone stworzył obyczajowe, hollywoodzkie widowisko, kolejny raz w jaskrawy sposób obnażające główny grzech kapitalizmu: chciwość.
Jego film spaja konwencję dramatu rodzinnego z historią niesławnego powrotu do grona giełdowych rekinów diabolicznego Gordona Gekko (rola, za którą Michael Douglas może się spodziewać kolejnego Oscara). Tego cynika, aferzystę i manipulanta, który pokochał bezwzględną wartość pieniądza, pobyt za kratkami niewiele nauczył.
Wnioski, do jakich doszedł po przemyśleniu przecieków i spekulacji wykorzystanych do zbicia fortuny, spisał w książce „Czy chciwość jest dobra?”. Twierdzi w niej, że chciwość się nie skończyła. Stała się legalna i wieści nieuchronność wybuchu kryzysu w chorym kraju, w którym 40 procent zysków generują banki inwestycyjne, a nie przemysł. Rychłe spełnienie proroctwa nie zaskakuje Gekko, wręcz przeciwnie, znając słabości systemu od podszewki i wiedząc, że kryzysy zdarzają się cyklicznie, wykorzystuje paniczną wyprzedaż akcji do odbudowania swojej pozycji.
Natury człowieka nie da się zmienić – przekonuje Stone.