Kultura

Uniwersalna Formuła Spisku

Nowy bestseller Umberto Eco

materiały prasowe
Umberto Eco napisał kolejną wielką powieść „Cmentarz w Pradze”. Historyczną – choć z odniesieniami do współczesności. Sensacyjną – choć wymagającą od czytelnika pewnego zaangażowania intelektu. I znów jest bestseller.
Pan EcoAFP Pan Eco

Mówi o sobie: jestem starym profesorem, ale młodym pisarzem. Debiutancką powieść „Imię róży” opublikował w wieku 48 lat – dokładnie 30 lat temu. Jeszcze zanim ukazał się długo wyczekiwany „Cmentarz w Pradze”, chodziły słuchy, że to – szóste już – dzieło semiologa pod wieloma względami przypomina pierwsze. Oczekiwania były bardzo wysokie, z braku twardych danych mnożyły się spekulacje. Zwłaszcza że mediolańskie wydawnictwo Bompiani, któremu Eco pozostaje wierny, doskonale potrafi podgrzać atmosferę dozowanymi z aptekarską precyzją informacjami. Tym razem oficjalna nota brzmiała: „Zatrudniony przez służby specjalne połowy Europy, cyniczny fałszerz tka sieć sprzysiężeń, zmów, spisków, zamachów, które w rzeczywistości nadały bieg wydarzeniom historycznym i politycznym na naszym kontynencie. Powieść o największych tajemnicach i zawiłościach XIX-wiecznej polityki, rzucająca niepokojące światło na czas, w jakim żyjemy”.

Dziś wiemy już, że cyniczny fałszerz to niejaki Simone Simonini – turyńczyk, syn karbonariusza, z zawodu notariusz. Żarłok, choleryk i mizogin (oprócz tego że impotent). Mieszka w Paryżu, ale jego działalność sięga znacznie dalej, a jego pokrętne ścieżki krzyżują się z historycznymi zakrętami i postaciami. Car, król Sardynii, doktor Freud, św. Teresa z Lisieux, wreszcie pisarze, choćby Aleksander Dumas czy Ippolito Nievo – zagorzały garybaldczyk, który zginie w tajemniczych okolicznościach w falach Morza Tyrreńskiego... Niby Simonini to pionek, ale za sprawą tego pionka możemy śledzić ruchy figur na potężnej szachownicy. Eco rekonstruuje z detalami scenę polityczną drugiej połowy XIX w., opowiada o ruchach zjednoczeniowych, rozruchach i rewoltach. O narodzinach wielkich państw zachodnich.

Jak zapewnia autor, wszyscy bohaterowie powieści – poza Simoninim – są prawdziwi. A i ten nie do końca jest tworem fantazji, raczej rezultatem kolażu – dźwiga więc na swoich barkach niemal wszystkie spiski stulecia. Jeśli chodzi o ścisłość, jest wymyślonym wnukiem prawdziwego Simoniniego z Piemontu – żyjącego odpowiednio wcześniej i ogarniętego obsesją antysemityzmu. Simone idzie w ślady dziadka – uważa, że istnieje „tylko po to, by zniszczyć tę przeklętą rasę”.

Wróg jako nadzieja

„Nie ma sensu szukać wroga, bo ja wiem, wśród Mongołów czy Tatarów, jak czynili to dawni autokraci” – tłumaczy Simoniniemu carski agent Raczkowski. „Wróg, by mógł być rozpoznawalny, by budził postrach, musi żyć z nami pod jednym dachem, ewentualnie u progu domu. Oto dlaczego Żydzi. Opatrzność nam ich dała, więc używajmy ich, na Boga, módlmy się, by zawsze był jakiś Żyd, którego można się bać albo nienawidzić. Potrzebny jest wróg, by dać narodowi nadzieję”. Czegóż to nie wygaduje Raczkowski! „Tożsamość opiera się na nienawiści do tego, kto jest inny. Należy kultywować nienawiść jako obywatelską pasję. Wróg przyjacielem narodów. Potrzebny jest ktoś, kogo można by nienawidzić, żeby móc usprawiedliwić własną nędzę. Nienawiść to prawdziwa pierwotna pasja. Nienawiść rozgrzewa serce”. Wreszcie: „Odi ergo sum”.

Simonini jest wyznawcą podobnej ideologii. Dlatego pomiędzy sprzedażą hostii satanistom a innymi niegodziwościami oddaje się z pietyzmem dziełu życia – falsyfikatowi, który poruszy posadami świata. A na pewno da mu upragnionego wroga. Mowa o „Protokołach Mędrców Syjonu”, dokumentujących rzekome spotkanie rabinów z całej Europy na praskim cmentarzu. Podczas tego tajnego zlotu mędrcy wymieniają informacje na temat postępów w globalnym spisku. Cel: uzyskanie dominacji nad światem.

Eco przyznaje, że historia tego dokumentu – sfabrykowanego przez Ochranę i skrzętnie wykorzystywanego przez innych – intryguje go od dawna. Wspominał o nim w „Wahadle Focault”, poświęcił mu sporo miejsca w „Sześciu przechadzkach po lesie fikcji”, we wstępie do komiksu „Spisek” Willa Eisnera... „Jestem zafascynowany Protokołami, bo zawsze były brane na poważnie, podczas gdy ewidentnie jest to tekst pełen wewnętrznych sprzeczności” – tłumaczy w rozmowie z „L’Espresso”. Już w 1921 r. „The Times” wykazał, że znaczna część tekstu skopiowana została z książki Maurice’a Joly („Dialog w Piekle między Machiavellim a Montesquieu”), która nie była skierowana przeciw Żydom, lecz przeciwko Napoleonowi. Ale Hitler w „Mein Kampf” nadal uznaje ten materiał za autentyczny, do dziś zresztą można go znaleźć w księgarniach nazistowskich i na stronach arabskich w Internecie.

Eco o antysemityzmie mówi jeszcze, że wciąż się odradza. Że to rodzaj głębokiego zepsucia, jak pedofilia. Choroba umysłowa tych, którzy potrzebują konfliktów, muszą obwiniać innych – z powodu tchórzostwa albo małości. „Do tego ludzie mylą Żydów z Izraelem – dorzuca. – Więc Berlusconi opowiada kawał antysemicki, a potem usprawiedliwia się: jestem przyjacielem Izraela”. Na marginesie: lewicowy publicysta Eugenio Scalfari pokusił się o sugestię, że Simonini przypomina pod wieloma względami premiera...

„Secolo d’Italia” uznał „Cmentarz w Pradze” za powieść o władzy, potrzebie kontrolowania, o „atawistycznej i mało szlachetnej potrzebie znalezienia kozła ofiarnego”. „Il Messaggero” – o tym, jak nikczemne gierki prowadzą do masowych prześladowań. „Il Foglio” recenzując powieść rozważa kwestię relatywizmu moralnego, względności prawdy. A „Corriere della Sera” traktuje lekturę jako „trening w dekodyfikacji oszustw współczesnego świata”.

Eco nie ukrywa, że chciał pokazać, jakimi kanałami płynie informacja, jak działają środki przekazu, jakie są mechanizmy tworzenia faktów. Opieranie się na niewiarygodnych źródłach, usuwanie dowodów, nieustanne tasowanie kart, podsycanie podejrzeń, pogłoski, insynuacje, operacje stolikowe... Wszystko po to, by „zasypać czytelnika kolosalnymi bredniami i oderwać jego uwagę od prawdziwych wydarzeń”.

Pisarz zapewnia, że nie zamierzał odnosić się do aktualnych zjawisk czy sporów – zwłaszcza że pracę nad „Cmentarzem” rozpoczął pięć lat temu. Ale... „Jest pewna transcendentalna forma spisku, która sprawdza się zawsze. W mojej powieści zarówno główny bohater, jak i inni wciąż sprzedają służbom specjalnym materiały, w których napisane jest to, co było wiadomo już wcześniej. Również dzisiaj słynne teczki są tylko zbiorem wycinków prasowych”. Podobne słowa wypowiada Simonini: „Ludzie wierzą tylko w to, co już wiedzą. Na tym polega piękno Uniwersalnej Formuły Spisku”.

 

 

Cios w żołądek

230 tys. egzemplarzy „Cmentarza w Pradze” okazało się niewystarczającym nakładem. Natychmiast przygotowano dodruk – 140 tys. A że wyznacznikiem sukcesu coraz częściej jest kontrowersyjność, i tym razem nie obyło się bez polemik. „O ile mogliśmy się dobrze bawić w towarzystwie heretyków i wiedźm z »Imienia róży«, czy poddamy się bez wyrzutów sumienia tej zabawie teraz, śledząc powstawanie broszury, do której odwoływał się Hitler w swoim planie zagłady i która jeszcze dziś uważana jest, owszem, za falsyfikat, ale bliski prawdzie?” – pyta na łamach watykańskiego dziennika „L’Osservatore Romano” Lucetta Scaraffia. Jej zdaniem sposób narracji nie służy zdemaskowaniu antysemityzmu, tylko wzbudzeniu „narastającego podczas lektury niesmaku”. Również rabin Rzymu Riccardo Di Segni uznał „Cmentarz w Pradze” za utwór dwuznaczny – bo co, jeśli czytelnik zacznie się w tym gubić? Weźmie deliryczne wywody Simoniniego czy Raczkowskiego nazbyt serio? Jeśli zacznie pytać, czy rzeczywiście Żydzi chcą rządzić światem?

„Napisałem powieść, a powieść, w odróżnieniu od eseju, nie prowadzi do konkluzji, raczej ujawnia sprzeczności – odpowiada autor na łamach „L’Espresso”. – Czytelnik powinien zrozumieć, że nic nie było prawdziwe. Że wszystko zostało sfingowane przez służby specjalne. Jestem świadom dwuznaczności, jakie mogą powstać. Ale moim zamiarem było wymierzyć czytelnikowi cios w żołądek”. Poza tym, jak wiadomo, każda rzecz może znaleźć różne zastosowania. „Jeśli ktoś pisze rozprawę z chemii, może się spodziewać, że jakiś czytelnik wykorzysta ją, żeby otruć babcię – mówi Eco w wywiadzie dla „Pagine Ebraiche”. – Zawsze znajdą się ci, którzy mają nieczyste zamiary. Ale oni nie potrzebują czytać moich powieści dla poparcia swojej ideologii – wszystko, czego im trzeba, znajdą w obiegu”.

Wampiry, karykatury, monstra

Zarzutów jest więcej, niektóre nawet się wykluczają. Lucetta Scaraffia ma za złe autorowi, że wszyscy bohaterowie tego „horroru” to zwyrodnialcy, gotowi zdradzić czy zaprzedać się za garść monet. Żydzi to „wampiry światowej finansjery”, a katolicy „monstrualne karykatury”. No i, oczywiście, Simonini – perfekcyjne wcielenie spisku, dwóch panów Hyde’ów w jednym. Wielokrotny zabójca, prowadzący co najmniej potrójną grę, w którą wciągnięci zostają masoni i jezuici, potężni władcy i zwykłe kanalie. A mimo to – twierdzą niektórzy – istnieje ryzyko, że czytelnik, śledząc przygody fałszerza, może zacząć się z nim identyfikować... Co to, to nie – protestuje Eco, gotów raczej przyznać się do epatowania złem (bohaterowie są tak odrażający, że zrezygnował z zamiaru zadedykowania powieści wnukowi). I przywołuje przypadek Pietro Maso spod Werony, który po tym, jak zabił rodziców, dostawał w więzieniu tysiące listów miłosnych: „Nie mogę odpowiadać za czyjeś perwersje”.

Wreszcie sama materia literacka – tu też nie ma zgodności. Jedni krytycy piszą, że powieść jest nudna, chaotyczna, zagmatwana, trudna, inni, że czyta się ją znakomicie („pozwala wędrować fantazji, porywa nazwiskami, faktami, smakowitymi szczegółami, czasem o pikantnym posmaku”). Jak zwykle w przypadku Eco, stoi za tym solidny regał materiałów źródłowych. Oprócz skrupulatnej dokumentacji i misternie utkanej fabuły, książka zwraca uwagę umiejętnym wykorzystaniem materiału ikonograficznego – ilustrowana jest rysunkami z epoki, pochodzącymi w większości z prywatnej kolekcji profesora. Tak, bo „Cmentarz w Pradze” stylizowany jest na powieść w odcinkach, na wzór dzieł XIX-wiecznych mistrzów, z Dumasem i Sue na czele. Przecież to w XIX w. właśnie rynek podbija wielka powieść popularna, tak bliska włoskiemu pisarzowi. To wiek „Tajemnic Paryża”, „Trzech muszkieterów” i „Hrabiego Monte Christo”, którego Eco swego czasu chciał nawet przetłumaczyć (zrezygnował po stu stronach).

„Cmentarz w Pradze” to historia, przygoda, erudycja, sensacja, rozrywka... Ale „Secolo d’Italia” upiera się: „To bardziej monit niż opowieść. Tym bardziej że Simone Simonini, jak podejrzewa jego twórca, »wciąż krąży wśród nas«”.

Polityka 49.2010 (2785) z dnia 04.12.2010; Kultura; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Uniwersalna Formuła Spisku"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną