Wiedźmin Geralt z Rivii, półmag i wojownik, „wędrowny zabójca bazyliszków, domokrążny pogromca smoków, utopców i wszelkiego plugastwa” – jak go charakteryzuje Andrzej Sapkowski, kończy właśnie 25 lat. W tym czasie zdążył pojawić się w dwóch tomach opowiadań i pięciu tworzących cykl powieściach, w komiksach, filmie i serialu telewizyjnym. Książki przetłumaczono na kilkanaście języków, w tym tak ważne dla światowego rynku wydawniczego jak hiszpański, francuski i niemiecki. A od 2008 r. – kiedy do sprzedaży trafiła pierwsza część gry komputerowej – dostępna jest również wersja angielska. Książki Sapkowskiego są dziś, obok klasyków Stanisława Lema, jedynymi z polskiej fantastyki, które bez problemu można zamówić w największej na świecie księgarni internetowej Amazon.
Ta historia zaczęła się u schyłku PRL, kiedy miesięcznik „Fantastyka” ogłosił konkurs literacki dla czytelników. Maciej Parowski, ówczesny redaktor naczelny pisma, słusznie uznawany jest za ojca chrzestnego Wiedźmina. Wspomina jednak ze śmiechem, że palma odkrywcy należy się grafikowi „Fantastyki” Markowi Zalejskiemu, który latem 1986 r. zaczepił go na korytarzu i wygłosił historyczną kwestię: – Maciuś, przepraszam, ja się co prawda zupełnie na tym nie znam, ale mnie się to opowiadanie zwyczajnie spodobało. Po czym wręczył naczelnemu maszynopis nadesłany przez niejakiego Sapkowskiego z Łodzi.
Choć jury konkursu przyznało opowiadaniu „Wiedźmin” II nagrodę – zwyciężył debiut innego cenionego dziś pisarza fantastyki Marka S. Huberatha – to laur publiczności czytelnicy jednogłośnie przyznali właśnie Sapkowskiemu. „Odbiorcy szybciej poznali się na Wiedźminie niż krytycy” – wytykał tym drugim po latach na łamach „Gazety Wyborczej” znawca popkultury Wojciech Orliński.