Od prawie 20 lat nasz kraj zalewa architektoniczna szmira. Jej symbolem w skali mikro są wszechobecne w podmiejskich pejzażach jednorodzinne pseudodworki z tyloma detalami, że od ich oglądania można dostać oczopląsu. A w skali makro – podszyte kiczem postmodernistyczno-bizantyjskie formy, jak warszawskie centrum handlowe Złote Tarasy, siedziba Telewizji Polskiej czy rozsiane po kraju sklepy Fashion House lub hotele Gołębiewski. Portal Gazeta.pl wymyślił nawet specjalną sekcję informacyjną, zatytułowaną „Makabryła”, która na brak coraz to nowych przykładów narzekać nie może. Na tym ogólnopolskim tle architektura projektowana na Śląsku jawi się jak jedna wielka artystyczna prowokacja czy też – jak kto woli – wyrzut sumienia i manifestacja estetycznej odrębności.
Jej najnowsza kariera zaczęła się na dobre dopiero w mijającym dziesięcioleciu. Pierwsze ciekawe budynki wyrosły w końcu lat 90. (np. siedziba ZUS w Zabrzu w 1997 r.), ale naprawdę głośno zrobiło się dopiero w 2003 r. A to za sprawą Bolko-Loftu, mieszkania, które zaprojektował sobie w dawnej lampiarni kopalni Orzeł Biały w Bytomiu architekt Przemo Łukasik. Fachowców ujęła bezpretensjonalna, ale i odważna adaptacja dawnego przemysłowego budyneczku, który wkrótce został też okrzyknięty jedną z ikon współczesnej rodzimej architektury. Drugim znaczącym i medialnie nagłośnionym wydarzeniem była nagroda House of the Year, przyznana w 2006 r. przez prestiżowy międzynarodowy portal architektoniczny Robertowi Koniecznemu za tzw. Dom Aatrialny – rozległą willę z zaskakującym odwróceniem tradycyjnych funkcji wejścia i atrium.