Prawdopodobnie 6 lutego ukończyła 94 lata (urodziła się w 1917 r. w Budapeszcie, ale daty są tu najmniej pewne, o czym dalej). Ten jubileusz zastał ją na łożu śmieci. W styczniu 2011 r. amputowano jej lewą nogę w związku z zagrożeniem gangreną; w lutym wdała się pooperacyjna infekcja. Ale już w sierpniu 2010 r. informacja, że Zsa Zsa (czyt. Ża-ża) Gabor przyjęła ostatnie namaszczenie, pojawiła się nie tylko w serwisach plotkarskich, ale i w poważnych gazetach. Bo choć aktorką była żadną, a i urodą daleko jej było do pierwszych amantek epoki, to ona pozostanie w pamięci jako jedna z pierwszych celebrytek (znana z bycia znaną), i zarazem najskuteczniejszych.
Upubliczniając właściwie każdy aspekt swojego życia prywatnego, przetarła szlaki dla wielu współczesnych gwiazdek – na czele ze swoją pasierboprawnuczką Paris Hilton – stosując cały repertuar środków, które pozwoliły jej pozostać w obiegu przez ponad pół wieku. Romanse, procesy, areszt, bankructwo, arystokratyczne tytuły, książki, spory rodzinne, a nade wszystko liczne śluby i rozwody – Gabor próbowała wszystkiego. Gdyby tylko urodziła się kilka lat później, z pewnością miałaby swój własny reality show, np. „Zsa Zsa pokazuje wszystko”.
Gdybym uwierzyła w to, co czytam na swój temat, sama bym się znienawidziła!
Sama twierdzi, że mężów miała ośmiu, choć ślub brała dziewięć razy (ósme małżeństwo zostało anulowane jako bigamiczne), a jej ostatni i – od 24 lat – aktualny małżonek, twierdzi, że jest mężem nr 10. W biografii Zsa Zsy i jej rodziny prawie nic jednak nie jest pewne.