Okazuje się, że nie tylko można napisać recenzję z filmu, którego się nie widziało, ale można też napisać recenzję z filmu, którego nie ma. Dokument „Beats of Freedom, czyli jak obalić reżim totalitarny za pomocą wzmacniacza domowej roboty”, którego Ludwik Stomma nie widział, opowiada historię polskiego punk rocka jako formacji dysydenckiej, antysystemowej, funkcjonującej poza umysłowym zasięgiem cenzury. Chyba nie najgorszy i nie najgłupszy film, skoro w kinach pobił rekord frekwencji, hula po międzynarodowych festiwalach, a jesienią czekają go emisje w kilkunastu zagranicznych stacjach TV. Polecam. Jeśli moja rekomendacja Stommie nie wystarczy, to bardzo proszę: „Porywający dokument” – „Gazeta Wyborcza”. „Świetny” – „Rzeczpospolita”. „Wprowadzić na listę szkolnych lektur obowiązkowych” – „Przekrój”.
„Beats of Freedom” jest pierwszym z pięciu filmów cyklu „Przewodnik do Polaków”. W produkcji są cztery kolejne dokumenty, z których trzy udało się Stommie już „zrecenzować”. Pierwszy, który ober-wał (roboczy tytuł „The Art of Freedom”), to istotnie dokument o najświetniejszych latach polskiego himalaizmu. Ale w tym, co widziałem w montażu, Himalaje to nie geografia, tylko kultura gór, himalaizm to nie sport ekstremalny, ale ballada o polskich cnotach narodowych: upór, odwaga, solidarność i... przedsiębiorczość. Legendarny Reinhold Messner, jeden z narratorów filmu, mówi, że nie sposób pojąć, jak maniacy z kraju bez paszportów i dewiz, z własnoręcznie produkowanym sprzętem i finansujący kolejne wyprawy z kontrabandy, mogli rządzić w najwyższych górach przez dwie dekady.