- Cieszę się bardzo, że Cannes z wielką pieczołowitością podchodzi do starych filmów. Gdyby jeszcze i mnie udało się tak pięknie odrestaurować – żartował 70-letni Bernardo Bertolucci, odbierając na wózku inwalidzkim honorową Złotą Palmę, przyznaną mu w dowód uznania niedostrzeganego na Lazurowym Wybrzeżu konsekwentnie przez pół wieku wielkiego reżyserskiego talentu. Podziwiany i oklaskiwany twórca „Ostatniego tanga w Paryżu” (leczy złamaną nogę) zapowiedział, że jeszcze tego lata pójdzie śladem Wima Wendersa, Wernera Herzoga i Martina Scorsese i nakręci autorski dramat w technice 3D zatytułowany „Io e Te” (Ja i Ty), z akcją dziejącą się tylko w jednym pomieszczeniu.
Z ciepłym przyjęciem spotkał się też Woody Allen, którego najnowszy film „Midnight In Paris” (otwierający festiwal) wprawił wszystkich w błogi, sentymentalny nastrój. Co prawda ani Carla Bruni (gra tam niewielką rólkę przewodniczki po Wersalu), ani prezydent Sarkozy nie zaszczycili swoją obecnością uroczystej premiery, niemniej fotoreporterzy i łowcy autografów nie narzekali. Zamiast nich mogli upolować Antonio Banderasa i Salmę Hayek, którzy promowali tego samego dnia potwornie śmieszną animację 3D „Kot w butach” (podkładali do niej głosy). Niebawem wpadną Brad Pitt, Angelina Joli oraz Leonardo Di Caprio. A w sobotę (nie wiadomo tylko w jakim charakterze...) pojawią się Lady Gaga i Kanye West.
„Midnight In Paris” zebrał zasłużone pochwały, bo to zgrabna, lekka komedia zrodzona z miłości Allena do paryskiej bohemy początku XX wieku. Opowiada o marzeniach i ucieczce z przesiąkniętej cynizmem współczesności do legendarnych knajpek nad Sekwaną, w których przesiadywali słynni muzycy, malarze, poeci oraz ich inteligentne kochanki, gdzie wszyscy ze sobą romansowali i wymieniali się doświadczeniami w sprawach sztuki.