Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Tak to już jest

Grzegorz Rosiński dla „Polityki”: Tak to już jest

Wprawdzie Francuzi i Belgowie mają problem, by porządnie  wymówić jego nazwisko, każdy nowy album z serii Thorgal staje się tam bestsellerem. Wprawdzie Francuzi i Belgowie mają problem, by porządnie wymówić jego nazwisko, każdy nowy album z serii Thorgal staje się tam bestsellerem. Piotr Rosiński / Polityka
Grzegorz Rosiński, jeden z najsłynniejszych europejskich rysowników, współautor komiksu „Thorgal” mówi o swoim dzieciństwie, fascynacji klasyczną literaturą i sztuką oraz belgijskim systemie podatkowym.
Grzegorz Rosiński uważa, że obraz powinien bronić się sam. Jeśli do języka sztuki potrzebny jest tłumacz, to znaczy, że artysta ma jakiś problem.Piotr Rosiński/Polityka Grzegorz Rosiński uważa, że obraz powinien bronić się sam. Jeśli do języka sztuki potrzebny jest tłumacz, to znaczy, że artysta ma jakiś problem.

Obok Wałęsy, Chopina i Jana Pawła II to w krajach frankofońskich najbardziej znany Polak. Wprawdzie Francuzi i Belgowie mają problem, by porządnie wymówić jego nazwisko, każdy nowy album z serii „Thorgal” staje się tam bestsellerem. To opowieść o emigrancie z obcej planety, który jako niemowlę przybywa na ziemię w specjalnej kapsule. Zostaje znaleziony przez wikingów i wychowuje się wśród nich, ale nie ma ich wybuchowego temperamentu. Dla Thorgala, choć los pcha go w różne rejony świata, najważniejsza jest rodzina, która ciągle znajduje się w opałach. To właśnie Thorgalowa rodzinność przyczyniła się do tego, że stał się tak lubiany. W Polsce przygody człowieka z gwiazd również sprzedają się kilkukrotnie lepiej niż pozostałe komiksy i czytają je kolejne pokolenia. Choć jego belgijski wydawca początkowo się przed tym wzbraniał, Rosiński postanowił powołać do życia całe uniwersum Thorgala, przedstawiające losy pozostałych bohaterów serii. Oczywiście przy wsparciu innych rysowników i znanego scenarzysty Sente. Pierwsze tomy o Jolanie i Kriss de Valnor niedawno ukazały się w Polsce. W trakcie jego wizyty na tegorocznym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi po autografy ustawiała się wielki ogonek fanów. Powstał nawet specjalny komitet kolejkowy, jak z PRL, z którym artysta chętnie pożegnał się w czasie stanu wojennego, wyjeżdżając z rodziną do Belgii.

Podobno lubi Pan grzebać w starociach i różnych śmieciach?
Czasami sobie żartuję, że gdybym nie zajął się twórczością, to pewnie zostałbym śmieciarzem, albo antykwariuszem. Faktycznie, do dzisiaj uwielbiam szperać na targach staroci i po antykwariatach. To wszystko przez wojnę i powojenne dzieciństwo. Urodziłem się w 1941 w Stalowej Woli i pewnie dlatego żyję. Gdybyśmy zostali w Warszawie, skąd pochodziła cała moja rodzina, to pewnie byśmy zginęli.

Reklama