Justyna Sobolewska: – W wydanym w 2012 r. tomie „Utworów rozproszonych” Zbigniewa Herberta, który pan przygotował, znalazły się wiersze odczytane z rękopisów. Czy coś pana zaskoczyło w archiwum poety?
Ryszard Krynicki: – Naturalnie nie wszystkie są odczytane z rękopisów, tylko jakaś ich część, ponieważ wiele z nich Zbigniew Herbert albo opublikował w czasopismach lub antologiach, albo najwyraźniej przygotował do druku, bowiem pozostały w postaci maszynopisów – albo wydruków komputerowych (w wypadku wierszy ostatnich). Niemniej każdy z nich porównywałem z rękopisami, jeśli się zachowały. Natomiast z utworów, które zachowały się jedynie w rękopisie, łatwiejsze do odczytania są oczywiście wersje ostateczne, przepisane na czysto, niż bruliony. Jednakże nawet w czystopisach zdarzają się słowa trudniej czytelne, zwłaszcza jeśli w końcówce pojawia się „ą” lub „ę”, często trudne do odróżnienia. Żeby nie szukać daleko, już w pierwszym z trzech utworów, którymi Herbert (zresztą bez własnej woli) zadebiutował w „Dziś i Jutro”, w wierszu „Złoty środek” pojawiły się takie błędy, powielane później w przedrukach.
Ja oczywiście nie znam całego archiwum poety, które jest ogromne. Mogę powiedzieć, że znam dosyć dobrze materiały dotyczące poezji, „Króla mrówek” i podróży Herberta do Izraela. Jednak kiedy pracowałem nad „Królem mrówek”, nie znałem jeszcze notatników, gdzie znaleźć można zapisy pomysłów do tej książki, niekiedy bruliony tekstów nieukończonych; gdybym je znał, moje wydanie tej książki wyglądałoby trochę inaczej. Albo na przykład dopiero po wydaniu korespondencji Zbigniewa Herberta z Davidem Weinfeldem znalazłem przypadkowo w teczkach zawierających różne materiały wycinek z jakiejś niemieckiej gazety (prawdopodobnie „Frankfurter Allgemeine Zeitung”) ze zdjęciem, którego fragment poeta przerysował w swoim szkicowniku jerozolimskim.