Co widać w ciemności?
„W ciemności” Agnieszki Holland - wydarzenie roku 2012?
Film już od pewnego czasu krąży po międzynarodowych festiwalach (niestety, jednak nie tych najważniejszych), gdzie odnosi spore sukcesy. Jeszcze w styczniu dowiemy się, czy dostanie nominację do Oscara. Szansa jest, pod warunkiem wszakże, iż członkowie Amerykańskiej Akademii zechcą zobaczyć dzieło do końca (145 min), a ponadto mają choćby mgliste wyobrażenie o losach Polski w czasie II wojny światowej. No, ale czy to nie nazbyt wygórowane wymagania? Pozostaje wiara, że film przemówi sam, bo choć na ekranie w wielu scenach jest ciemno, to jednak widać bardzo dużo.
Scenariusz powstał na podstawie wydanej także u nas książki Roberta Marshalla „W kanałach Lwowa”, do której napisania zainspirowały autora wspomnienia Krystyny Chiger zatytułowane „Dziewczynka w zielonym sweterku”. Autorka jest jedną z ocalonych uciekinierów z lwowskiego getta, którzy schronienie znaleźli w kanałach, gdzie w ekstremalnie trudnych warunkach przetrwali ponad rok.
Agnieszka Holland nie miała najmniejszych wątpliwości, że dostaje do rąk doskonały projekt. Nie obeszło się jednak bez przeszkód, film jest bowiem koprodukcją (oprócz Polski dołożyły się do budżetu Niemcy i Kanada), różne więc były oczekiwania wobec reżyserki. Holland nie zgodziła się na przykład, by bohaterowie mówili po angielsku, na czym z kolei bardzo zależało zachodnim partnerom. Ostatecznie mamy na ekranie małą wieżę Babel.
Na najwyższe uznanie zasługuje autorka zdjęć Jolanta Dylewska (nagrodzona na ostatnim festiwalu Camerimage), która, jak sama tłumaczy, postanowiła stworzyć udzielającą się widzowi „dramaturgię oświetlenia”, jednocześnie czyniąc ciemność metaforą żydowskiego losu w czasie Zagłady.