Kultura

Cierpiał i wieszczył

Zygmunt Krasiński: wieszcz, który cierpiał

„Cierpiałem, cierpię, cierpieć będę”, pisał o sobie w kółko Zygmunt Krasiński. „Cierpiałem, cierpię, cierpieć będę”, pisał o sobie w kółko Zygmunt Krasiński. Muzeum Literatury / East News
Dwieście lat temu urodził się Zygmunt Krasiński. O ile z literackiego punktu widzenia trzecim „wieszczem” został nieco na wyrost (nawet polski Bóg lubi trójcę), o tyle w wymiarze intelektualnym zasługuje na pokłony.
”Nie-Boska komedia” na deskach Teatru Wybrzeże. Na fot. Marek Tynda jako Henryk w spektaklu w reż. Adama Nalepy.Michał Andrysiak / Teatr Wybrzeże/materiały prasowe ”Nie-Boska komedia” na deskach Teatru Wybrzeże. Na fot. Marek Tynda jako Henryk w spektaklu w reż. Adama Nalepy.

Poczęty w 1811, roku słynnej komety, której bliski lot nad Ziemią miał zwiastować światu niesamowite rzeczy, urodzony w Paryżu w 1812, niezwykłym, dla Polski w każdym razie, „roku owym”, dotknięty najwyższą ziemską łaską, gdyż trzymany do chrztu przez samego Napoleona w osobie Marii Walewskiej, hrabia Zygmunt Krasiński zdawał się wchodzić w życie z pompą i hucznie. Umierał w tymże Paryżu 47 lat później, jak zawsze w kiepskim humorze, nasycony nieustanną wędrówką po najważniejszych miastach i najlepszych europejskich kurortach, finansowaną przez kapitał rodzinny, wypełnioną leczeniem się, manią epistolarną, lekturami, rozdzieraniem duszy między żoną Elizą a kochanką Delfiną, niekiedy pisaniem dzieł w większości do dziś nieczytanych, bardzo nierównych, lecz na owe czasy na tyle istotnych, by przenieść go do nieśmiertelności.

„Cierpiałem, cierpię, cierpieć będę”, pisał o sobie w kółko – tymi słowami i innymi, im podobnymi. Kiedyś od tego właśnie cytatu zacząłem tekst o Krasińskim, smętne rozważania o jego wiecznym smęceniu, niezmordowanym narzekaniu. Wysłałem go naiwnie do wesołego Krakowa, do pisma „NaGłos”. Puknęli się w głowę, czarną melancholią proszę się karmić w Warszawie, tam zachwycać się zdaniami typu „jak Łazarz już gnić zacząłem w trumnie – a trumna moja nie z drzewa – grób mój nie z kamieni – jedno żywy, jak ja. Grób mój, to ja sam!”. Jerzy Illg, dzisiejszy szef „Znaku”, przygotował przekornie zabawny bardzo skecz kabaretowy złożony ze stękań Krasińskiego; na scenę wychodził aktor, zaczynał dobitnie: „Moje imię ruina”, „Ja trup, ja umarły, ja martwy”, publiczność zrywała boki ze śmiechu.

Krasiński melancholizował ciężko i chorował nieustannie, od wczesnej młodości; jego listy to w pewnym sensie karta pacjenta pisana przez samego zainteresowanego.

Polityka 07.2012 (2846) z dnia 15.02.2012; Kultura; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Cierpiał i wieszczył"
Reklama