Fascynująco prezentowała się konfrontacja dwóch wizji rewolucji, ukazanych z perspektywy kochanków, łamiących zakazy panujące w konserwatywnych społeczeństwach. U Chińczyka Wanga Quanana w trzygodzinnym epickim widowisku „White Deer Plain” upadek konfucjańskiego systemu wartości, koniec cesarskiej dynastii u progu XX wieku i narodziny komunistycznego reżimu ukazano na przykładzie losu pary wieśniaków, sprzeciwiającej się respektowanym od wieków klanowym nakazom. Syn lokalnego przywódcy zostaje wyklęty za to, że pragnie poślubić cudzą żonę. W utrzymanym w konwencji ludowej opery filmie burzliwe perturbacje między kochankami są okazją do przedstawienia brutalnych zmian na szczeblach władzy, co nie wydaje się niczym nowym w tradycji chińskiego kina. Podobną narrację stosował Zhang Yimou („Żyć”), a zwłaszcza Chen Kaige w eposie „Żegnaj moja konkubino”. I może dlatego nie zyskał należnego mu uznania berlińskiej widowni w przeciwieństwie do duńskiego melodramatu w szekspirowskim stylu „A Royal Affair” Nicolaja Arcela – sprawcy jak do tej pory największej niespodzianki.
Arcel pokazuje proces gaszenia płomieni oświeceniowej rewolucji, która doprowadziła Ludwika XVI i Marię Antoninę na szafot - ale nie we Francji, tylko w państwie duńskim. Nosicielem rewolucyjnych idei, wyłożonych w książkach Woltera, Rousseau i Locke’a jest tu królewski lekarz Johan Friedrich Struensee, zakochany bez pamięci w duńskiej królowej Karolinie Matyldzie Hanowerskiej. Ich romans dziejący się za plecami upośledzonego psychicznie młodego króla Christiana VII (genialna rola Mikkela Folskgaarda) owocuje nowoczesnymi reformami despotycznego, skostniałego religijnie państwa.