Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Okrutna gra

„Igrzyska śmierci”, które weszły bez specjalnego rozgłosu także na polskie ekrany, w USA stały się natychmiast obiektem prawdziwego kultu i już w pierwszy weekend przyniosły rekordowy zysk 155 mln dol. Co Ameryka zobaczyła w filmie o zabijających się nastolatkach?

Aby dostać się na premierę 12 marca, około pół tysiąca osób przez dwa dni koczowało przed kinem Nokia w Los Angeles. Niektórzy przyjechali ze stanów odległych od Kalifornii o dzień jazdy samochodem. Na pierwsze seanse fani przychodzili w kolorowych fryzurach, perukach i makijażach mieszkańców dekadenckiego Kapitolu i z łukami i strzałami bohaterki filmu Katniss Everdeen. „Igrzyska śmierci” stały się w USA (gdzie idą pod tytułem „The Hunger Games”) przedmiotem prawdziwego kultu, jakim cieszył się także ich literacki pierwowzór, książka Susanne Collins pod tym samym tytułem. Wzrosła popularność łucznictwa, a do pokrytych lasami górzystych regionów Karoliny Północnej, gdzie obraz kręcono, ciągną turyści, aby obejrzeć stare, porzucone domy, w których kazano mieszkać biednej i uciemiężonej ludności Dystryktu 12.

Przez pierwszy weekend projekcji film zarobił 155 mln dol. – najwięcej w historii kina na otwarciu, nie licząc produkcji serialowych. Licząc wraz z nimi, dochód ten plasuje go na trzecim miejscu po drugiej części przygód Harry’ego Pottera („Harry Potter and the Deathly Hallows”) i „Mrocznym Rycerzu”, czyli kolejnej wersji Batmana.

Takiego sukcesu podobno nie spodziewali się nawet producenci – będąca dopiero na dorobku wytwórnia Lions Gate Entertainment. Ponieważ planuje ona ekranizację pozostałych dwóch części trylogii Collins o igrzyskach przyszłości, firma jest na dobrej drodze, by dołączyć do czołówki Hollywood. Machina rozkręcania interesu pracuje sprawnie, wypuszczając na rynek koszulki i gadżety z ikonografią filmu. „Igrzyska” stały się też trampoliną dla pięknej Jennifer Lawrence, która zbiera niemal same pochwały za główną rolę Katniss.

Sadystyczne igrzyska

Sam film dostał mieszane recenzje – reżyserowi Gary’emu Rossowi krytycy wytykają ciężką rękę, niespójność prowadzenia akcji, słabości psychologicznego rysunku postaci, brak wyobraźni i oryginalności.

Polityka 14.2012 (2853) z dnia 04.04.2012; Kultura; s. 94
Reklama