Misteria Grotowskiego to był teatr, ale już misteria Wiedeńskich Akcjonistów przypisano do sztuk wizualnych. Poezja Szymborskiej przynależała do świata literatury, ale już poezja konkretna – do świata galerii. Ten sam film równie dobrze mógł trafić do muzeum, jak i do kanonu kinematografii. To zależało od wielu okoliczności. W XX wieku kompletnie zatarły się granice między poszczególnymi formami twórczości i tylko krytycy (no i może sami twórcy) jakoś sobie radzą w gąszczu interpretacji i przypisań.
Jednym z najbardziej znanych artystów ostatnich dekad, stojących w szerokim rozkroku między filmem a sztukami wizualnymi jest Niemiec Harun Farocki (po ojcu Hindusie nosił początkowo nazwisko Faroqhi). Zaczynał od typowej kinematograficznej ścieżki kariery. Studiował reżyserię w Berlinie Zachodnim, ale z uczelni wyrzucono go w 1968 r. za udział w studenckich protestach. Poradził jednak sobie i bez dyplomu. Rok później, mając zaledwie 25 lat, nakręcił film do dziś uważany za jeden z najważniejszych w historii kina dokumentalnego – „Ogień nie do ugaszenia”. Podszyty dydaktyzmem, silnie działający na emocje odbiorcy, ale eksperymentalny w formie, był jednym z najbardziej wyrazistych artystycznych wyrazów protestu przeciwko wojnie w Wietnamie. Jego tematem jest produkcja śmiercionośnego napalmu, ale w gruncie rzeczy to traktat o ówczesnym świecie, mechanizmach produkcji, etycznych wyborach.
Przez kolejną dekadę Farocki równocześnie kręcił niezależne obrazy dokumentalne oraz angażował się jako teoretyk i krytyk filmowy. Kilka wątków pochłaniało go szczególnie: wojny i międzynarodowe konflikty, sposoby korzystania z nowoczesnych technologii, szczególnie na potrzeby zdobywania przewagi nad innymi, rola mediów i obrazu w budowaniu i utrwalaniu wizerunku współczesnego świata.