Druga Złota Palma przyznana Austriakowi Michaelowi Haneke za poruszający dramat psychologiczny „Miłość” potwierdza jego wyjątkową pozycję na mapie kina artystycznego. Obdarzony wybitną indywidualnością 70-letni twórca „Białej wstążki” często bywa porównywany z Bergmanem. Podobnie jak wielki Szwed jest świadomym, przenikliwym i bezkompromisowym intelektualistą. Z laboratoryjną precyzją, drążąc ksenofobiczną wspólnotę przekonań swoich rodaków, wpisuje się w tradycję sztuki demaskującej amnezję społeczną. Porusza się w kręgu problemów rzadko analizowanych przez filmowców, takich jak ucieczka od odpowiedzialności elit politycznych („Ukryte”), śmierć Boga, autorytaryzm patriarchalnej rodziny, trywializacja wartości duchowych, źródła przemocy i narodziny neofaszyzmu („Funny Games”). W wywiadach podkreśla fascynację operą (ma wykształcenie muzyczne) oraz antymieszczańską, pesymistyczną literaturą Paula Celana, Thomasa Bernharda, noblistki Elfriede Jelinek, której „Pianistkę” z powodzeniem przeniósł 11 lat temu na ekran.
Napisana i wyreżyserowana przez Hanekego „Miłość”, okrzyknięta w Cannes arcydziełem, dedykowana jest jego bliskim. Rozgrywa się w przestronnym paryskim mieszkaniu 80-letnich emerytowanych nauczycieli muzyki, wzorowanym na domu jego rodziców. Główne role grają legendarni aktorzy kojarzeni do dziś z romantyczną przygodą francuskiej nowej fali: Emmanuelle Riva – pamiętna heroina z dramatu Alaina Resnaisa „Hiroszima, moja miłość”, i Jean-Louis Trintignant – bohater „I Bóg stworzył kobietę”. Oboje kilka lat temu pożegnali się z kinem, ale specjalnie dla tego filmu wrócili.