Ludzkość to zwierzęta literackie
Orhan Pamuk o nowej powieści, demokracji i Turcji w UE
Samolotem do Stambułu, promem na wyspę (nazwaliśmy ją Wyspą Szczęśliwych Kotów, bo wszędzie rozkładały się tłuste i zadowolone koty). Potem konnym powozem pod wskazany adres. Z sercem na ramieniu zadzwoniliśmy do drzwi... i okazało się, że nikt nie otwiera. Kiedy po 40 minutach po drugiej stronie ulicy pojawił się Pamuk w spranym tiszercie, byliśmy wniebowzięci. A kiedy zaproponował, że przyniesie aparat i sam zrobi zdjęcia (nasz został skradziony poprzedniego dnia w Stambule) odetchnęliśmy z ulgą. Rzeczywiście, trudno o lepszego i bardziej otwartego rozmówcę. Siedzieliśmy w ogrodzie przy letnim domu pisarza. W przelocie mignęło nam jego biurko z widokiem na morze, przy którym pracuje 11 godzin dziennie. Na koniec zacięła się furtka i nie mogliśmy wyjść, co nas tylko ucieszyło, bo chętnie spędzilibyśmy z Pamukiem kolejną godzinę.
Justyna Sobolewska i Piotr Stasiak: – Proszę się nie obawiać, nie zaczniemy tego wywiadu od pytania „Czy to pan jest Kemalem?”, które podobno zadawało wielu czytelników po ukazaniu się „Muzeum niewinności”.
Orhan Pamuk: – Rzeczywiście utożsamiano mnie z moim bohaterem. Faktem jest jednak, że mamy wiele wspólnego, jesteśmy z tej samej klasy społecznej, mieszkaliśmy w tej samej części Stambułu lat 60. i 70., dzielimy te same szkoły, sklepy, sąsiedztwo. To nie koniec podobieństw. Miłość do Fusun sprawiła, że Kemal wypadł ze swojej klasy społecznej – burżuazji. Podobnie było ze mną, choć nie z powodu miłości, ale z powodu literatury i może też z powodów politycznych.
Tak jak Kemal w książce, stworzył pan w Stambule prawdziwe Muzeum Niewinności.