Archiwum jest imponujące. Zawiera rękopisy i maszynopisy utworów literackich, pisane przez całe życie dzienniki, pamiętniki, notatki, szkice, dokumentację działalności artystycznej, różnego rodzaju dokumenty osobiste i rodzinne, listy i fotografie. Także nagrania audio i przedmioty. Po śmierci poetki w 1997 r. rodzina zdecydowała się pozostawioną przez nią spuściznę oddać w depozyt warszawskiemu Muzeum Literatury. Przechowanie powierzonych zbiorów – to jedyne, co mogła zaoferować ta szacowna instytucja, która po 10 latach przechowywania zwróciła depozyt rodzinie. Powołana w 2002 r. Fundacja Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej podjęła się zatem rozpoznania, opracowania i zdigitalizowania zbiorów, by móc je publicznie udostępnić. Efektem było powstanie Publicznego Cyfrowego Archiwum Agnieszki Osieckiej.
To pierwszy u nas przypadek, że prywatne archiwum zostało tak fachowo i kompletnie zorganizowane i w formie cyfrowej mogło trafić do publicznego użytku. Internauta, który trafi na stronę www.archiwumagnieszkiosieckiej.pl, przekona się, w czym tkwią walory archiwum cyfrowego. Satysfakcja odbiorcza polega nie tylko na śledzeniu treści dokumentu, ale też na możliwości zanalizowania jego „aspektu rzeczowego”. Ot, choćby pierwszy pamiętnik dziewięcioletniej wówczas Agnieszki z 1945 r. Na ekranie komputera mamy precyzyjnie odtworzony (zeskanowany) niewielki sztambuch z twardą czerwoną okładką, wewnątrz swoim dziecięcym pismem autorka informuje: „Zaczynam mój pamiętnik. Dnia 27. XII. 1945 r.”. Dokładnie widać nawet fakturę papieru i subtelne zmiany w intensywności atramentu. To tak, jakby się miało do wglądu oryginał. Różnica jest bodaj tylko ta, że nie da się przez Internet tych kartek powąchać.
Nie tylko ciekawostki
Odrębną sprawą pozostaje wgląd do dokumentów, które mają wartość historyczną czy polityczną. Dla tak zwanego zwykłego odbiorcy byłby to rodzaj ciekawostki, ale dla specjalistów – okazja do prześledzenia przemian kultury, obyczaju, życia społecznego w ogóle. Bo w rzeczonych zbiorach wszystko to się odbija. Agnieszka Osiecka miała rozległe i ważne kontakty osobiste (vide: korespondencja z Jerzym Giedroyciem, dziennik pisany dla Adama Michnika), i miała zamiłowanie do kolekcjonerstwa.
Magda Nosal z Fundacji Okularnicy uważa, że o losach prywatnych archiwów wybitnych postaci przesądza nie tylko dobra lub zła wola instytucji, ale także determinacja rodzin. Ta ostatnia ma znaczenie fundamentalne, bo aby osiągnąć cel, trzeba nie tylko przekonywać całe zastępy ważnych urzędników, ale też wykazać się skutecznością w zdobywaniu funduszy. Wiele wskazuje, że archiwa prywatne dla oficjalnych instytucji kultury nie są sprawą priorytetową. Wciąż nie wiadomo, co będzie z archiwum Jeremiego Przybory, dorobek wielu równie zasłużonych twórców jest w rozproszeniu, szersza publiczność może w takich razach liczyć co najwyżej na mniej lub bardziej solidne książki wspomnieniowe, a wyspecjalizowani badacze mnóstwo energii poświęcać muszą na poszukiwanie i weryfikację materiałów źródłowych.
Właśnie teraz (24 października) całe archiwum Agnieszki Osieckiej zostaje przekazane Bibliotece Narodowej. Biblioteka Narodowa utrzymywać też będzie serwer obsługujący wspomniane Archiwum Cyfrowe. Warto się zastanowić, co z tego wynika. Przede wszystkim oryginalne zbiory (rękopisy, maszynopisy, druki, zdjęcia) przechowywane będą w optymalnych warunkach, pod opieką fachowców bibliotekarzy i archiwistów. Ważniejsze jest jednak co innego – zbiory staną się częścią Cyfrowej Biblioteki Narodowej, co ułatwi ewentualne dalsze prace przy digitalizacji oraz edycje książkowe wybranych materiałów. Fundacja Okularnicy od początku bowiem planowała wydawanie poszczególnych części archiwum w formie książkowej.
Postać z piosenki
Córka Agnieszki Osieckiej, Agata Passent, mówi, że choć Agnieszka była pisarką ewidentnie analogową, cyfryzacja jej archiwum stała się koniecznością przede wszystkim po to, by uprzystępnić je publicznie. Chodziło przecież o to właśnie, by archiwum znalazło się w gestii strażnika dóbr narodowych, a nie agencji sprzedaży. A poza tym – powiada Agata – Agnieszka Osiecka to także „postać z piosenki”, z żywej kultury popularnej, odbieranej najchętniej przez ludzi młodych. Biblioteka Narodowa jest przecież miejscem odwiedzanym przez studentów, tym samym jak żadna inna podobna instytucja nadaje się do tego, by sprawować pieczę nad archiwum artystki, która miała tyle zasług dla kultury studenckiej i kultury popularnej generalnie.
W 1995 r. zajmujący się technologią mediów prof. Nicholas Negroponte z Massachusetts Institute of Technology pisał: „Tomasz Jefferson opracował koncepcję bibliotek ludowych i zaproponował, aby można w nich było wypożyczać książki bezpłatnie. Ten wielki prezydent nigdy nie rozważał jednak prawdopodobieństwa, że 20 mln osób będzie mogło sięgać do cyfrowej biblioteki elektronicznie i korzystać z jej zawartości także bezpłatnie”.
Dziś darmowa oferta kulturalna tak zwanej elektronicznej domeny publicznej to niemal oczywistość, choć – jak przewiduje dyrektor Biblioteki Narodowej Tomasz Makowski – nie ma się co łudzić, że serwisy internetowe dziś bezpłatne, będą bezpłatne także w przyszłości. Wszystko wskazuje raczej na to, że spora część tego typu usług stanie się niebawem silnie komercyjna, a inne, nawet te zorientowane na misję edukacyjną, też staną się płatne. W tej sytuacji ważna rola przypada takim instytucjom jak Biblioteka Narodowa, która zgodnie ze swoim statutem musi działać w obszarze domeny publicznej i udostępniać swoje zbiory nieodpłatnie jako jedna z najważniejszych instytucji kultury narodowej.
Tu i teraz
Dwa lata temu Bibliotece Narodowej przekazano archiwum Krzysztofa Komedy (rękopisy muzyczne, korespondencja, fotografie, nagrania, dokumenty osobiste) – część tych zbiorów już zyskała postać cyfrową. Wcześniej do Biblioteki trafiły między innymi prywatne archiwa Zbigniewa Herberta, Leszka Kołakowskiego czy archiwum rodzinne Miłoszów. Ostatnio przekazano Bibliotece listy Jarosława Iwaszkiewicza z archiwum jego córki Marii Iwaszkiewicz-Wojdowskiej oraz testament pisarza. Wszystko to pokazuje, że, choć nie bez trudności, udaje się tworzyć zasoby archiwalne dorobku polskich twórców XX w.
Swoją drogą, dla wspomnianych wyżej studentów odwiedzających Bibliotekę Narodową epoka, którą całkiem niedawno nazywaliśmy współczesnością, staje się coraz bardziej muzealną historią. Czy cokolwiek w takim spojrzeniu zmienia cyfryzacja? Pozornie niewiele, bo korzystanie ze zdigitalizowanych rękopisów może przypominać obcowanie z wiekowymi eksponatami. Jeśli jednak przyjmiemy nieco ogólniejszą perspektywę, w której ucyfrowienie będzie częścią zmiany cywilizacyjnej, okaże się, że odsłuchiwanie nigdy niewydanych na płytach nagrań Komedy, czytanie dzienników Agnieszki Osieckiej czy oglądanie fotografii jej autorstwa jest czymś zupełnie innym niż tradycyjne korzystanie z biblioteki, publicznego archiwum albo muzeum. To nie tylko i nie tyle śledzenie czegoś, co było, ile uaktualnianie tego, co zostało zarejestrowane. Wrażenie wydaje się podobne jak w przypadku słuchania płyt – kiedy odtwarzamy „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, nie myślimy o tym, że Lennon i Harrison od dawna nie żyją, a słuchana właśnie muzyka to coś w rodzaju eksponatu muzealnego. Raczej czujemy, że ta muzyka jest z nami tu i teraz. Żyje.
W czasach dzisiejszych, nazywanych niekiedy epoką post, kultura z przeszłości staje się kulturą teraźniejszości, nie ma wczoraj, nie ma dziś – jest teraz. Wszystko dzieje się naraz. To, co stworzone pół wieku temu, sąsiaduje, a nierzadko konkuruje z tym, co właśnie wyszło z pracowni artysty.
A biblioteka jako taka, biblioteka tradycyjna? Czy wygra konkurencję z biblioteką cyfrową? Dyrektor Makowski jest przekonany, że jedno z drugim nie walczy – jedno z drugim się uzupełnia. Tak jak zbiory archiwum Osieckiej trafiły do Biblioteki w dwóch postaciach – oryginalnej i wirtualnej, podobnie z całością zasobów. Według Makowskiego, przewagą biblioteki tradycyjnej jest choćby to, iż jest miejscem, do którego przychodzą ludzie. Seniorzy uczą się tu posługiwać nowymi technologiami (na przykład korzystać ze Skype’a), dzieci uczą się bez stresu, że ktoś je będzie oceniał. No, a poza wszystkim dziś biblioteka to nie tylko czytelnia i wypożyczalnia – to przede wszystkim centrum kultury. I miejsce spotkań – także dla fanów Agnieszki Osieckiej, Krzysztofa Komedy, dla miłośników twórczości Zbigniewa Herberta i Leszka Kołakowskiego.