Co robi rysownik w Afganistanie, na wojnie w Bośni, podczas okupacji Wall Street lub w brazylijskich fawelach? Wrócił na swoje miejsce, które przez lata zajmowali fotoreporterzy. Zanim ktokolwiek mógł wybrać się z aparatem na linię frontu, rysownicy już tam byli. Jak choćby słynny szkocki ilustrator William Simpson, który w 1854 r. został wysłany na wojnę krymską, by dokumentować przebieg walk. Współczesne komiksowe dziennikarstwo (ang. comics journalism) i dokument są zatem powrotem do korzeni zawodu rysownika, a wielu twórcom dały drugie artystyczne życie.
Tak było w przypadku Igorta – jednego z najciekawszych twórców włoskiej alternatywy i animatora kultury komiksowej w swoim kraju, założyciela wydawnictwa Coconino. Gdy miał 20 lat, wraz z Lorenzo Mattotim i kilkoma przyjaciółmi założył awangardową grupę Valvoline, której celem było przemycanie do komiksów nowinek ze sztuki współczesnej, architektury czy fotografii. Przez lata tworzył fikcyjne, wysmakowane graficzne historie, jako jeden z niewielu Europejczyków przebił się także na japońskim rynku komiksowym.
– Ale gdy skończyłem 50 lat, przestało interesować mnie to, czy moje komiksy są piękne, wyrafinowane pod względem artystycznym i czy osiągną sukces. Chciałem, żeby były użyteczne i odsłaniały prawdziwe życie. Taką możliwość dał mi właśnie dokument komiksowy – mówił Igort podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksowego w Łodzi, gdzie przyjechał na premierę polskiej edycji swoich „Dzienników ukraińskich”, w których przedstawia losy starszych ludzi z Dniepropietrowska, prostych, zmęczonych życiem i transformacją ustrojową mieszkańców Ukrainy.
Opowieści ukraińskie
Początkowo pomysł na album był zupełnie inny. Igor Tuveri, bo tak brzmi jego prawdziwe imię i nazwisko, pochodzi z włoskiej rodziny zafascynowanej rosyjską kulturą.