Simon Rattle, legendarny szef Filharmoników Berlińskich, od lat ma dla muzyki polskiej nieocenione zasługi. Jeszcze ze swym poprzednim zespołem, City of Birmingham Symphony Orchestra, dawał liczne koncerty i realizował nagrania płytowe z muzyką Karola Szymanowskiego. Wykonywał wówczas m.in. jego III Symfonię, którą nazywa „jednym z największych arcydzieł końca XX w.”. Jej wspaniały, triumfalny finał rozbrzmiewa w zrealizowanym wówczas krótkim filmie o Lutosławskim „A Journey to Freedom”, jednym z serii zainicjowanych przez dyrygenta dokumentów o wybitnych kompozytorach XX w.
Na zeszłorocznych londyńskich Promsach poprowadził z Berlińczykami tę samą III Symfonię, wywołując entuzjazm wśród tłumów publiczności w Royal Albert Hall oraz krytyków. Powtórzył ją w Berlinie na sierpniowym koncercie inaugurującym sezon. Berlińczycy nie grali tego utworu od 1985 r., gdy wykonali go pod batutą autora. – Czas przyjąć go na nowo do panteonu wielkich kompozytorów – apeluje brytyjski dyrygent, który kulminację obchodów Roku Lutosławskiego w Filharmonii Berlińskiej zaplanował na luty.
Bywa, że po śmierci nawet najwybitniejszego twórcy rzadziej wykonuje się jego dzieła. Jednym udaje się wrócić do obiegu, innym jest trudniej. Lutosławski nigdy całkiem estrad nie opuścił, ale teraz będzie przypomniany z naprawdę wielkim rozmachem. Zwłaszcza że do propagowania jego twórczości zaangażowali się muzycy z absolutnej czołówki światowej.
Przyjaciele
Niektórzy z nich znali Lutosławskiego osobiście, a nawet byli z nim zaprzyjaźnieni.