Dowody tożsamości
Pisaliśmy więc o wyróżnionych artystach: odważni, wyjątkowi, oryginalni, bezkompromisowi, niezależni, niepokorni, poszukujący, uniwersalni. Jeden z czytelników biorących udział w tegorocznym głosowaniu dopisał jeszcze własną pochwałę – genialni i niebanalni. Jeżeli zestawi się te komplementy, otrzymamy chyba wzorcową definicję artysty najbardziej pożądanego w każdych czasach. Niemniej 20 lat temu, kiedy postanowiliśmy przyznawać naszą nagrodę, potrzeba przypomnienia owego kanonu była szczególnie pilna.
Był to bowiem czas chaosu w kulturze. W repertuarach kin – a nie były to jeszcze pachnące multipleksy – dominował drugorzędny repertuar zachodni, a nasi niektórzy twórcy próbowali, na ogół ze średnim powodzeniem, imitować zagraniczne wzory. Niepokój zapanował w teatrze, tracącym kontakt z publicznością zajętą urządzaniem się w nowej rzeczywistości. Na księgarskich półkach pojawiły się masowo tłumaczone bestsellery. Sztuka wysoka powoli schodziła do niszy.
Artyści uczyli się zachowań rynkowych, niestety, zwykle z fatalnym skutkiem dla sztuki. Nasza nagroda miała być próbą zwrócenia uwagi na twórców niemieszczących się w głównym nurcie, mających już pewien dorobek, ale największe dzieła dopiero przed sobą. Nie nagradzaliśmy za całokształt, lecz za nadzieje i oczekiwania. I na ogół się nie zawiedliśmy, o czym świadczą drukowane na sąsiednich stronach nazwiska wszystkich laureatów. Wprost trudno sobie wyobrazić, jakby dzisiaj bez nich wyglądała polska kultura. Mamy nadzieję, że choć w minimalnym stopniu – na miarę możliwości, jakie ma redakcja – przyczyniliśmy się do ich karier.