Są kreatywnym zapleczem rynku płytowego. Wydają od kilku do kilkunastu tytułów rocznie, w nakładach rzadko przekraczających 1,5 tys. egzemplarzy. Produkują kasety i winyle, często na wyjątkowym poziomie edytorskim. Liga najmniejszych wytwórni płytowych w Polsce rozkwitła w ostatnich latach, i to mimo kryzysu fonografii.
Duże koncerny się konsolidują, w obronie przed trudną sytuacją ekonomiczną. W latach 80. mówiło się jeszcze o „wielkiej szóstce”, wkrótce, po sprzedaży bardzo aktywnego w Polsce giganta EMI, główne siły napędowe rynku muzycznego mogą się stać wielką trójką. Nieźle idzie w Polsce wytwórniom średniej wielkości – niezależnym pod względem repertuaru, ale bardzo wrażliwym na zmiany koniunktury i pojedyncze przeboje. To one opublikowały sporą część najlepiej przyjmowanych płyt 2012 r. Mystic Production – płyty Marii Peszek i Artura Andrusa. Kayax – wciąż świetnie sprzedający się album Zakopower. Urban Records – „Równonoc” hiphopowego producenta Donatana. Na świecie ich odpowiednik – niezależna firma XL Recordings – ma na koncie największy hit komercyjny ostatnich dwóch lat, sprzedaną w ponad 25 mln egzemplarzy płytę „21” Adele.
W trzecim sektorze
Najciekawsze rzeczy dzieją się jednak w trzecim sektorze – dużej grupie oficyn kierujących się już tylko pobudkami artystycznymi, zwykle w ogóle niewykazujących zysku, prowadzonych przez pasjonatów. W większości poświęcają na to pieniądze zarobione gdzie indziej. „Całe moje życie to kombinowanie, jak z pensji podołać obowiązkom rodzinnym, podatkowym i muzyce” – pisze jeden z nich w odpowiedzi na ankietę rozesłaną przez POLITYKĘ do 13 wybranych wytwórni.