Wyczekiwana premiera najnowszego filmu Sofii Coppoli „The Bling Ring” nie przyniosła rozczarowania, chociaż nie brakowało kręcących nosem malkontentów, którzy woleliby zobaczyć bardziej pogłębiony obraz pustki życia nastolatków bezkrytycznie zapatrzonych w świat celebrytów. Coppola nakręciła lekki, nieprzypominający jej dotychczasowych filmów pamflet na głupotę pokolenia facebooka, dla którego autopromocja i naśladowanie stylu tabloidowych gwiazd są zajęciem wartym grzechu. Narkotyki, alkohol, noszenie tych samych ciuchów co Paris Hilton, przesiadywanie w nocnych klubach, gdzie bawi się Lindsay Lohan, używanie tych samych marek perfum co młodzieżowi idole - wokół tego kręci się ich infantylna wyobraźnia i dla osiągnięcia tego celu gotowi są wejść na drogę przestępstwa. Pytani dlaczego włamują się i kradną z luksusowych posiadłości upragnione gadżety odpowiadają, że Bonnie i Clyde też tak postępowali.
Można by złośliwie powiedzieć, że Coppola zrealizowała amerykańską wersję „Bejbi Blues”. Ale to nie ta klasa. Coppola panuje nad scenariuszem, świetnie prowadzi aktorów. Nie sili się na wizualne popisy w stylu „Spring Breakers”, które postawiłyby pod znakiem zapytania jej prawdziwe intencje. Ma dystans do bohaterów i ich niedojrzałych zachowań na pokaz. Wystawia na pośmiewisko trywialne marzenia młodych materialistów, lecz cięgi zbierają również ich oderwani od rzeczywistości rodzice i opiekunowie, w znacznym stopniu odpowiedzialni za (nie)wychowanie dzieci. Oraz media kreujące fałszywe wzorce.
Francois Ozon („U niej w domu”, „Czas, który pozostał”, „Basen”) we francuskim dramacie psychologicznym „Young and Beautiful” analizuje trochę inny przypadek. 17-letniej dziewczyny z dobrego, mieszczańskiego domu (ciekawa rola Marine Vacth), która bez wyraźnych powodów, dobrowolnie, kierowana jedynie ciekawością zostaje luksusową, paryską prostytutką na telefon.