Na początku lat 70. Polański przyjaźnił się z Jackiem Stewartem, ówczesnym mistrzem świata Formuły 1. Przygotowania kierowcy do wyścigu o Grand Prix Monaco w 1971 roku oraz jego przebieg stanowią całą treść filmu, która nie wnika głęboko w psychologię, ani w kulisy zawodowego sportu. Szczegółowe wywody Stewarta na temat strategii prowadzenia bolidu, warunków pogodowych, niebezpieczeństw związanych ze śliską nawierzchnią albo ostrymi zakrętami w miejskiej przestrzeni są dość naiwne i warte zainteresowania głównie dla tych, co śledzą przebiegi rajdów w obecnych, bardzo zmienionych pod względem technologicznym warunkach. Ta różnica rzucająca się w oczy od pierwszego ujęcia wywołuje zdumienie. Trudno bowiem uwierzyć, że organizatorom wyścigów do tego stopnia brakowało kiedyś wyobraźni, że zezwalali na traktowanie kierowców jak gladiatorów. Dla wielu z nich rajdy kończyły się śmiertelnymi wypadkami. Po tym jak zginął jego klubowy partner, Francuz Francois Cevert, Stewart zrezygnował ze ścigania.
Dla Polańskiego „Weekend of a Champion” to nostalgiczny powrót do czasów jego burzliwej młodości i pewnie dlatego zdecydował się ponownie nad tym filmem popracować. Materiał gruntownie przemontował. Wypadło z niego pół godziny. W to miejsce pojawia się krótkie wspomnienie, rozmowa Polańskiego ze Stewartem z 2011 roku, a właściwie ich komentarz nagrany po obejrzeniu filmu w pokoju hotelowym, w którym cztery dekady temu przez tydzień obaj się spotykali. Patrzą na minioną epokę z dystansem, śmieją się ze swoich zapuszczonych włosów, bokobrodów, Stewart wyznaje, że był dyslektykiem, półanalfabetą i wstydził się do tego przyznać. Ale to wszystko nie robi wrażenie. Może dlatego, że dla nas ważniejszy jest Polański i chciałoby się więcej zwierzeń usłyszeć od niego. Tak czy inaczej dla fanów polskiego reżysera będzie to nieocenione źródło poznania jego nie-filmowej pasji, o której do tej pory mało kto wiedział.