Zmarły w 2006 r., tworzący od końca lat 50. we Francji reżyser był przez długie lata w Polsce twórcą „źle obecnym”, często pomijanym w dystrybucji (z wyjątkiem epizodu z początku lat 90., kiedy w kinach pojawiły się „Opowieści niemoralne” i „Bestia”), literaturze i krytyce. Z jednej strony doceniano jego niesłychane znaczenie dla rozwoju animacji – bez surrealistycznych, nowatorskich filmów Borowczyka: „Domu” (zrealizowanego wspólnie z Janem Lenicą), „Gier aniołów”, „Astronautów” nie byłoby wszak Gilliama i Švankmajera.