Tropem, którym literaci podążają najczęściej, jest autorskie, subiektywne spisanie biografii malarza. Niektórzy z nich miewali ciekawe życie, wręcz proszące się o swą literacką wersję. Zasada jest prosta – im dawniej żył bohater, tym mniej o nim wiemy i tym bardziej możemy folgować pisarskiej fantazji, wymyślając zdarzenie, budując atrakcyjne dialogi, mnożąc przygody, rozterki, spotkania. Bywają więc fabularyzowane życiorysy, które starają się mocno trzymać faktów i historycznych świadectw, ale bywają i takie, w których losy twórcy są jeno pretekstem do popuszczenia wodzy wyobraźni.
Długą listę fabularyzowanych biografii otwiera honorowy lider, czyli „Pasja życia” Irvinga Stone’a. Ta opowieść o życiu Vincenta van Gogha jest w tradycji gatunku jak wzór metra z Sèvres; dziś już może nieco staroświecka, ale przez wielu czytelników i krytyków ciągle uważana za niemającą sobie równych. Rzecz ciekawa, Stone napisał ją, mając zaledwie 31 lat, od niej rozpoczynając – nie da się ukryć, że z przytupem – literacką karierę. Później malarzom poświęcił jeszcze dwie książki: „Udrękę i ekstazę” o Michale Aniele i – już u schyłku długiego życia, najsłabszą – „Bezmiar sławy” o Camille’u Pissarro.
Do wyboru, do koloru
Podobnych powieści, które osiągnęły ponadprzeciętną popularność, było oczywiście więcej. Począwszy od takich klasycznych pozycji, jak „Goya” Leona Feuchtwangera (1951 r.) czy „Moulin Rouge” Pierre’a la Mure o Henrim Toulouse-Lautrecu (1950 r.), a skończywszy na „Fridzie” Barbary Mujicy (życie Fridy Kahlo widziane z perspektywy jej młodszej siostry) czy „Raju tuż za rogiem” Mario Vargasa Llosy (o Paulu Gauguinie).