Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Obywatel Potockiej?

Recenzja wywiadu rzeki: "Obywatel i Małgorzata"

materiały prasowe
Głośny wywiad–rzeka Małgorzaty Potockiej opowiada o odejściu Grzegorza Ciechowskiego, ale kreśli przede wszystkim jej portret.

Po co powstała ta książka? Trudno się uwolnić od tego pytania. Bo „Obywatel i Małgorzata” – rozmowa Krystyny Pytlakowskiej z Małgorzatą Potocką – ukazuje się, gdy emocje związane z rozpadem związku bohaterki z Grzegorzem Ciechowskim musiały po prawie 20 latach osłabnąć. Nie jest to więc relacja na gorąco, choć Potocka rozdrapuje emocjonalne rany i nie ukrywa urazy do Anny, fanki i niani ich dziecka, z którą odszedł jej życiowy partner. Nie jest to również biografia artystyczna lidera Republiki. Podsumowuje to jedno pytanie: „Zaczęłaś nowe życie. Z Grzegorzem Ciechowskim, ikoną waszej generacji. To, że był niezwykłym artystą, wiemy wszyscy. Opowiedz, jakim był człowiekiem”. Mamy więc dzieje romansu i wspólnego życia. Owszem, są zakulisowe opowieści o sesjach nagraniowych płyt Obywatela GC, ale Republika – jego najważniejszy projekt artystyczny – istnieje tu tylko jako dalekie tło.

O muzyce rockowej bohaterka opowiada niewiele i – co widać – bez wielkiej pasji. A gdy już pasję wyraża, zapomina faktów. „Bywaliśmy w klubie CBGB, najsławniejszym miejscu rockmanów w Nowym Jorku. Tam rozpoczynały wszystkie wielkie sławy: Jimi Hendrix, Rolling Stones, Madonna" – opowiada Pytlakowskiej. Problem w tym, że gdy CBGB powstawało w roku 1973, Hendrix dawno nie żył, a Stonesi z wieloletnim stażem na karku grywali już na stadionach i w wielkich halach.

Nie jest to więc również rozmowa o muzyce. Motyw, który zdradza w pierwszych zdaniach Potocka, brzmi dość monumentalnie: „Byliśmy parą ważną dla polskiej kultury”. To zdanie sugeruje ton wywiadu, który brzmi w dużej części jak próba przedstawienia się przez Potocką wszystkim tym, którzy mogli zapomnieć jej filmową i fotograficzną  przeszłość – w końcu wiele osób kojarzy ją dziś przede wszystkim jako aktorkę z popularnych seriali „Plebania” czy „Barwy szczęścia”.

Reklama