Kultura

Przygody z byle czego

Niziurski i jego następcy

Andrzej Szalawski jako wódz Odważny Żubr w filmie z 1962 r. „I ty zostaniesz Indianinem” według prozy Wiktora Woroszylskiego. Andrzej Szalawski jako wódz Odważny Żubr w filmie z 1962 r. „I ty zostaniesz Indianinem” według prozy Wiktora Woroszylskiego. Jerzy Troszczyński/Filmoteka Narodowa
Pożegnanie Niziurskiego obudziło emocje jego wiernych czytelników. Co tak naprawdę pozostało z tzw. literatury formacyjnej, na której w czasach PRL wychowało się kilka pokoleń?
Joanna Olech uważa, że dzisiejsze dzieci zapamiętają te lektury, które zostały wsparte ekranizacją, adaptacjami na gry komputerowe itp.materiały prasowe Joanna Olech uważa, że dzisiejsze dzieci zapamiętają te lektury, które zostały wsparte ekranizacją, adaptacjami na gry komputerowe itp.

Po niedawnej śmierci Edmunda Niziurskiego zewsząd słychać było głosy, że to pisarz, który ukształtował kilka pokoleń. Nieco inna publiczność podobnie gorąco żegnała Joannę Chmielewską. Trudno łączyć tak różnych pisarzy: autorkę humorystycznych kryminałów i autora powieści młodzieżowych (choć Niziurski pisywał w latach 50. kryminały dla dorosłych, a Chmielewska napisała kilka powieści młodzieżowych). Jednak czytelnicy żegnali ich podobnymi słowami: wychowaliśmy się na ich książkach. Ale ta literatura, w takim kształcie, w jakim pamiętamy ją z PRL, przeszła do historii. To był inny świat, w którym książka nie miała konkurencji w postaci Internetu.

O tym, że lektury mojego pokolenia stały się wspólnym kodem, zdecydowały, obok ich niewątpliwej jakości, ogromne nakłady. I izolacja Polski – mówi Joanna Olech, pisarka i ilustratorka. – Wszystkie tomy Niziurskiego, jakie mam w domu, mają nakład 100 tys. egzemplarzy, podczas gdy dzisiaj średni nakład to 3 tys. Wydawano niewiele tytułów, za to w ogromnych nakładach. To sprawiło, że wszyscy czytaliśmy te same książki.

Między Kwassem a Piegusem

„Nie wiem, kim bym był bez jego książek” – mówił Krzysztof Varga na pogrzebie Niziurskiego. W przeciwieństwie do ułożonych harcerzy, którzy pomagali Panu Samochodzikowi z powieści nieżyjącego od dawna Zbigniewa Nienackiego, książki Niziurskiego zapełniają rozmaite, malownicze łobuzy. Chłopcy – to były lektury bardziej chłopackie niż dziewczęce – marzyli, żeby mieć swoją bandę, kumpli na dobre i na złe. Niziurski pokazywał wiernie rzeczywistość peerelowską, w której też mogło się przeżywać fantastyczne przygody, odkrywać skarby, łapać przestępców o wymyślnych nazwiskach, takich jak Hipolit Kwass, Albert Flasz czy Wieńczysław Nieszczególny.

Polityka 44.2013 (2931) z dnia 28.10.2013; Kultura; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Przygody z byle czego"
Reklama