Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Muzyka dla Dominika

Wirtuoz wiolonczeli

Dominik Połoński musiał całkowicie zmienić sposób siedzenia przy instrumencie, trzymania go i posługiwania się nim. Dominik Połoński musiał całkowicie zmienić sposób siedzenia przy instrumencie, trzymania go i posługiwania się nim. Rafał Masłoń
Dominik Połoński zainspirował pierwsze w historii muzyki kompozycje na wiolonczelę na prawą rękę. Od prawie pięciu lat, gdy powrócił do gry po chorobie, powstała cała ich kolekcja.
Z grą jedną ręką na wiolonczeli sprawa jest trudniejsza niż w przypadku fortepianu.MichaelMaggs/Wikipedia Z grą jedną ręką na wiolonczeli sprawa jest trudniejsza niż w przypadku fortepianu.

W świecie muzycznym znana jest historia austriackiego pianisty Paula Wittgensteina (1887–1961, brata słynnego filozofa Ludwiga), który podczas pierwszej wojny światowej stracił prawą rękę. Aby mógł nadal koncertować, kompozytorzy w geście solidarności pisali dla niego utwory na lewą. Wśród nich najwybitniejsi twórcy owych czasów: Maurice Ravel, Siergiej Prokofiew, Paul Hindemith, Benjamin Britten. Pianista wykonywał tylko niektóre z tych dzieł, nawet nie z powodów technicznych – po prostu nie wszystkie mu się spodobały. Ale dziś większość z nich grywana jest przez muzyków oburęcznych. Laureata Paszportu POLITYKI za 2003 r. Dominika Połońskiego życie zmusiło do tego, by odegrał podobną rolę w historii muzyki wiolonczelowej.

W 2005 r., po ostatniej z serii onkologicznych operacji mózgu, kiedy to wycięto mu ośmiocentymetrowego guza z prawej półkuli, miał sparaliżowaną całą lewą stronę ciała i poruszał się na wózku inwalidzkim. Na dodatek zdiagnozowano mu w tym czasie kolejny, nieoperowalny już, nowotwór pnia mózgu. Wyglądało na to, że przeżyje najwyżej kilka miesięcy. A jednak udało mu się wygrać z chorobą, podnieść z wózka, rozruszać lewą nogę i doprowadzić do tego, że chodzi dziś praktycznie normalnie, tylko z lekka kulejąc.

Miał nadzieję, że z ręką stanie się podobnie. Wrócił do pracy pedagogicznej, spełniał się w niej, ale nie mógł przestać myśleć o powrocie do gry. – Bez wiolonczeli nie jestem kompletny – mówił. – Wiolonczela to ja.

Wyobrażał sobie, że jeśli odzyska władzę w lewej ręce, ale pozostanie ona słabsza, będzie musiał się przestawić i zamienić funkcje obu rąk. Z czasem jednak coraz bardziej było jasne, że to się nie stanie. Wtedy przyszła myśl: a może spróbować inaczej, z takim stanem posiadania, jaki jest?

Polityka 51-52.2013 (2938) z dnia 17.12.2013; Kultura; s. 128
Oryginalny tytuł tekstu: "Muzyka dla Dominika"
Reklama