Pisarz, który łączył ludzi
Zmarł Gabriel García Márquez. Pisarz, który łączył ludzi
17 kwietnia zmarł Gabriel García Márquez, tym razem naprawdę. W 2000 roku uśmierciła go przez pomyłkę jedna z peruwiańskich gazet, a w 2012 informację o jego śmierci zamieścił na Twitterze użytkownik podający się za Umberto Eco. Ostatnią powieść, „Rzecz o mych smutnych dziwkach”, kolumbijski pisarz opublikował dziesięć lat temu. Ale najbardziej znane jest oczywiście jego „Sto lat samotności” z 1967 roku, niemal równie popularna była też „Miłość w czasach zarazy” czy „Jesień patriarchy”.
Tak się złożyło, że 17 kwietnia siedziałam na kawie z poznaną niedawno dziewczyną z Kolumbii. Opowiadała o swoim kraju, o korupcji, o handlu szmaragdami, o plantacji kawy swojego dziadka i o miejscowości, z której pochodzi: Aracataca. Tam urodził się Márquez. Ale nie zdążyłyśmy o nim porozmawiać, musiała już iść. Tuż po wyjściu z kawiarni dostałam wiadomość, że Márquez nie żyje. Niewielu pozostało pisarzy, których czytelnicy na całym świcie żegnaliby z takim żalem. Niewiele znalazłoby się książek, które są w stanie połączyć tak różnych ludzi. To dlatego, że „Sto lat samotności” wrosło w życie bardzo wielu czytelników.
Pamiętam nawet, że czytałam tę książkę w autobusie 507 w drodze z Bemowa do szkoły w Śródmieściu i z przyjemnością odrywałam się od tego, co mnie otaczało: „Wiele lat później, stojąc naprzeciw plutonu egzekucyjnego, pułkownik Aureliano Buendía miał przypomnieć sobie to dalekie popołudnie, kiedy ojciec zabrał go z sobą do obozu Cyganów, żeby mu pokazać lód” . W mojej pamięci „Sto lat samotności” sąsiaduje z inną książką, a mianowicie z „Tablicą z Macondo” Barańczaka. W tym zbiorze esejów Barańczak przywoływał opowieść o tym, jak mieszkańcy Macondo walczyli z zanikiem pamięci i przyczepiali do przedmiotów kartki z nazwami.