Kilka tygodni temu w sieci pojawiała się petycja zaadresowana do prezydent Warszawy z prośbą o poparcie „starań Pani Aleksandry Waliszewskiej o uzyskanie tytułu najmu lokalu mieszkalnego w budynku Nowy Świat 41a”. Waliszewska (rocznik 1976) chciałaby to miejsce udostępnić jako prywatne muzeum poświęcone twórczości kobiet artystek z rodziny. Na podobnych zasadach funkcjonuje już w Warszawie Instytut Awangardy, który mieści się w mieszkaniu pracowni Edwarda Krasińskiego i Henryka Stażewskiego. A w jej rodzinie istniała tradycja kobiet artystek (mężczyźni nie zajmowali się sztuką). Prababka Waliszewskiej – Kazimiera Dębska – była bajkopisarką, matka jest rzeźbiarką, podobnie jak zmarła niedawno babka Anna Dębska, która to poddasze zaadaptowała w 1956 r.
Okazało się, że nie bardzo nadaje się na jej pracownię. Kiedy rzeźbiła wielkiego Chrystusa, znajomy architekt przeraził się, że podłoga nie wytrzyma i rzeźba spadanie na parter, zabijając ludzi po drodze. Rzeźby zwierząt Anny Dębskiej bardzo cenił Dunikowski i można je znaleźć w różnych punktach Warszawy (np. Żubrzyk przy zoo). Jej zdjęcia w pracowni pojawiały się w „Kobiecie i Życiu” czy magazynie „Ty i Ja”. – Mam wrażenie, że sztukę animalistyczną traktuje się mniej poważnie. Portret psa z założenia wydaje się mniej wartościowy niż portret człowieka – mówi Waliszewska. – Chciałabym pomóc w rehabilitacji sztuki przedstawiającej zwierzęta. Sprzyja temu samo wnętrze pracowni: na półkach małe zwierzęta, rzeźba kota, fotografie z rzeźbami babci Dębskiej.
Tyle tylko, że pracownia to mieszkanie komunalne.