Portret portrecistki
Olga Boznańska – prekursorka równouprawnienia w świecie artystów
W dążeniu do artystycznego równouprawnienia Boznańska miała oczywiście znaczące poprzedniczki. Podręczniki historii sztuki przypominają postać Sofonisby Anguissoli, która sięgnęła po pędzel jeszcze w XVI w., lub przekonująco malującą w XVII w. mężczyzn z poderżniętymi gardłami Artemisię Gentileschi. Czy działające z powodzeniem w kolejnym stuleciu Angelikę Kauffman i Élisabeth Vigée-Lebrun. Dociekliwi badacze wygrzebali, że pierwszeństwo w Polsce należy przypisać żyjącej w XVII w. niejakiej Agnieszce Piotrkowskiej, która miała o tyle łatwo, że była żoną Tomasza Dolabelli, nadwornego malarza kolejnych królów.
Jednak zasadniczy zwrot zaczął się dokonywać dopiero w XIX w. U nas tytuł nowoczesnej prekursorki należy się Annie Bilińskiej-Bohdanowicz urodzonej w 1857 r. Niezwykle obiecująco rozpoczęła w Paryżu malarską przygodę, zgarniała medale i zamówienia, dużo wystawiała. Niestety zmarła, mając zaledwie 37 lat, co oznacza, że możemy tylko gdybać na temat jej dalszej kariery. Boznańska, młodsza od niej zaledwie o osiem lat, dożyła sędziwego wieku, a poza tym należała już do innego malarskiego pokolenia; nie schodzącego realizmu, ale rozkwitającego postimpresjonizmu.
Ale ani Bilińska, ani Boznańska, ani nawet tworzące kilkadziesiąt lat po nich, skądinąd wybitne artystki, jak Mela Muter czy Tamara Łempicka, nie przyczyniły się do jakiegoś zasadniczego zwrotu w relacjach kobiety–mężczyźni w artystycznym świecie. Były, jak zresztą ich nieliczne odpowiedniczki w innych krajach, np. Georgia O’Keeffe czy Frida Kahlo, bardziej wyjątkami od reguły niż zapowiedzią zmian. Dopiero ostatnie półwiecze przyniosło tu zasadnicze zmiany. Ba, można śmiało zaryzykować tezę, że dziś to kobiety artystki stanowią najbardziej progresywną siłę w sztuce.