Pierwszy gram gratis
Muzyczne legendy eksperymentują z dystrybucją własnych płyt
Jak na zespół rockowy nieźle znający Biblię, U2 łatwo dali się skusić przez jabłko. Czyli przyjęli zaproszenie do współpracy – po raz kolejny już – z firmą Apple, najdroższą marką współczesnego świata. Tym razem przy okazji kampanii promocyjnej jej zegarka Apple Watch i nowego telefonu iPhone 6 irlandzka grupa rozdała za darmo swoją nową, długo oczekiwaną płytę „Songs of Innocence”. Jednego wrześniowego dnia otrzymali ją wszyscy klienci prowadzonego przez giganta rynku technologii serwisu iTunes w liczbie – bagatelka – ok. 500 mln w 119 krajach. Bono – lider zespołu – przypomniał przy tej okazji, że dotarcie do jak najszerszej publiczności od zawsze było zadaniem U2. „Muzyka to sakrament” – mówił później w wywiadzie prasowym.
Choć, jak na sakrament, ich płyta okazała się dość kosztowna – prasa donosi, że za ten szczególny dar, największe muzyczne rozdawnictwo w dziejach, zespół zainkasował z góry 100 mln dol.
Rzecz przyniosła też największą piarowską wpadkę w dziejach U2. Po miesiącu album zdążył się już wprawdzie ukazać na zwyczajnych nośnikach, płycie CD i winylu, ale o sprawie umowy z Apple ciągle głośno – protestowali fani, organizacje zrzeszające sprzedawców płyt, a nawet irlandzkie związki zawodowe, które zauważyły, że grupa unika płacenia podatków w rodzinnym kraju, a przy tym wspiera ulgi podatkowe, jakie w Irlandii mają międzynarodowe korporacje. Rzecz jasna – z Apple na czele. Najczęściej pytano jednak o coś innego: czy Bono i koledzy nie doprowadzili czasem swoim pomysłem do ostatecznej dewaluacji muzyki?