Rok jeszcze się nie skończył, ale śmiało można obstawiać, że w podsumowaniach, które lada moment zaleją prasę i internet, filmowym newsem roku w Polsce będzie informacja, że na duży ekran ponownie trafi „Wiedźmin”. Czyli kolejna ekranizacja prozy Andrzeja Sapkowskiego – tym razem z Tomkiem Bagińskim za sterami produkcji. To wiadomość elektryzująca z dwóch powodów. Po pierwsze: bo o ile film z Michałem Żebrowskim sprzed lat uznano dość powszechne za niewypał, o tyle gra wideo na podstawie książek o Wiedźminie robi na świecie furorę, co kolosalnie zwiększa szansę filmu na międzynarodowy sukces. Po drugie: bo na długi metraż od nominowanego do Oscara twórcy „Katedry” – to sformułowanie używane było w odniesieniu do Bagińskiego tak często, że niemal zrosło się z jego nazwiskiem – czekamy, bagatela, 12 lat! Tyle minęło od premiery krótkometrażowej, animowanej „Katedry”, która z dnia na dzień uczyniła z anonimowego wówczas 26-latka z Białegostoku Adama Małysza polskiego kina.
Gdy spotykamy się z Bagińskim w siedzibie Platige Image – studia, w którym dziś jest dyrektorem kreatywnym – jest kilka tygodni po nakręceniu reklamówki z Cristiano Ronaldo i tydzień po internetowej premierze wyreżyserowanej przez niego produkcji Platige Image i Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) „Ambition”. Film opowiada o zakończonej w minioną środę sukcesem misji Rosetta, w której naukowcom po raz pierwszy w historii lotów w kosmos udało się osadzić lądownik na komecie. Główną rolę gra Aidan Gillen, czyli Littlefinger z bijącej rekordy popularności „Gry o tron”. W scenach dziejących się w przestrzeni kosmicznej produkcja przywodzi na myśl oscarową „Grawitację” czy goszczący właśnie w polskich kinach „Interstellar”.