Mirosław Pęczak: – Jak spędzasz święta?
Fisz: – Zacznę od tego, z czym mi się święta kojarzą. Po pierwsze – z rodzinną atmosferą, a po drugie – z wyciszeniem, odpoczynkiem. W zeszłym roku w październiku i w listopadzie pracowaliśmy nad płytą (Waglewski, Fisz, Emade, „Matka, Syn, Bóg”), właściwie płyta już się ukazywała, trzeba było różne sprawy podopinać, no i to całe zamieszanie, wysiłek, przeszło potem harmonijnie w czas świąteczny. Rodzinny, bo rodzinę mamy wielką. Mafia Waglewskich się rozprzestrzenia, mój brat Piotrek ma bliźniaki, chłopaka i dziewczynkę, ja mam troje dzieci, dwie córeczki i syna, więc jak wszyscy się spotykamy z rodzicami, z dziadkami, to jest rzeczywiście tłumnie.
I gdzie się spotykacie?
Kiedyś na Wigilię przychodziliśmy do rodziców taty, ale odkąd jest nas więcej, spotykamy się u naszych rodziców.
Na płycie „Matka, Syn, Bóg” jest sporo twoich tekstów, m.in. bardzo przejmujące „Ojciec” i „Syn”. W obu mamy wspólny motyw: relację ojca z synem. Jak byś ją określił, gdybyś miał odnieść się do własnych życiowych doświadczeń?
To są dwa światy – ten dawniejszy, kiedy byłem dzieckiem i synem swojego ojca, i ten dzisiejszy, kiedy jestem dorosły i sam jestem ojcem. Dziś jest mi łatwiej zrozumieć różne problemy z przeszłości w moich relacjach z ojcem. Ta przeszłość była oczywiście muzyczna. Płytoteka ojca, taśmy z nagraniami, pamiętam, że w użyciu ciągle był magnetofon szpulowy na takie duże taśmy. Ostatnio nawet wspominaliśmy z ojcem w naszej audycji radiowej („Magiel Wagli”, III Program PR), że mój ulubiony wtedy Kraftwerk był nagrany na dużej taśmie.