Kultura

Barańczak nie da nam zginąć w mroku

Facebook
Dokonał rzeczy niesłychanej – sprawił, że poeci, nawet ci zmarli kilkaset lat temu, przemawiali głosem człowieka współczesnego, kogoś z nas.

26 grudnia 2014 roku zmarł Stanisław Barańczak, jedna z najważniejszych postaci polskiej literatury – poeta, tłumacz i krytyk. Miał 68 lat. Od lat zmagał się z Parkinsonem.

W nocy spadł śnieg. Rano przyszła wiadomość o śmierci Stanisława Barańczaka. Kiedy zajrzymy do jego „Wierszy zebranych” (2006), zobaczymy, że śnieg pojawia się co kilka stron. „Z ust mi wyjąłeś śniegu, / ten język, który wziąłem pomyłkowo /sobie na własność i który trzymałem / tak długo za zębami”.

A jak nie śnieg, to zimowy pejzaż. Jak w tomie „Podróż zimowa”, napisanym do muzyki Schuberta. Do swoich wierszy zebranych Barańczak włączył też część swoich przekładów – nic dziwnego, były one przecież częścią jego twórczości.

W swoich przekładach Shakespeare’a, poetów metafizycznych, współczesnej poezji angielskiej i amerykańskiej dokonał rzeczy niesłychanej – sprawił, że poeci, nawet ci zmarli kilkaset lat temu, mogli przemówić głosem człowieka współczesnego, kogoś z nas. Wydobył humor Shakespeare’a, potencjał zabaw literackich, a w „Fioletowej krowie” pokazał „śmieszniejszych poetów metafizycznych, czyli nonsensistów”.

Poezja nonsensu, jak pisał, bierze odwet na samym istnieniu. Czasem odchodził dość daleko od oryginału, a wszystko po to, by przekład brzmiał przekonująco, by poeci, których przekładał, „pisali po polsku”. Patrzę na półki z jego przekładami – wiele z nich działało na mnie jak wirus: Philip Larkin, Emily Dickinson, Elizabeth Bishop. Pamiętam, jak ważne były dla mnie jego interpretacje Herberta, eseje z książki „Tablica z Macondo” – zdaje się, że to tylko dzięki nim dałam sobie radę na maturze. Na studiach towarzyszył mi jego Larkin, którego interpretowałam wte i wewte, a potem jego tom „Podróż zimowa”: „Więc to prawda, bracie w zwierciadlanym szkle? / Mam jakiegoś ciebie, masz jakiegoś mnie?”.

„Niesłychane zdolności lingwistyczne. – pisał o Barańczaku w Polityce Tadeusz Nyczek, kiedy ukazała się „Chirurgiczna precyzja”. – Nie tylko do języków, ale przede wszystkim do języka, z którym potrafi czynić cuda. Słowo pod jego ręką śpiewa, przekomarza się, krzyczy, śmieje, cierpi, dziwi się innym słowom, a w tym dziwieniu się, z ducha leśmianowskim i tuwimowskim, nie ma sobie równych w polszczyźnie. Znakomity polonista-krytyk, umiejący rozebrać tekst do najmniejszych włókien i wszystko odpowiednio ponazywać. Projektant całościowej wizji kultury; jego »Nieufni i zadufani« (1971) czy »Etyka i poetyka« (1979) to modelowe przykłady talentu do takich konstrukcji”.

W „Etyce i poetyce” Barańczak pokazywał kruchość fasady oficjalnej kultury i widział nadciągająca zmianę. To była dla wielu ludzi książka pokoleniowa. Natomiast jego manifest „Parę przypuszczeń na temat poezji współczesnej” z roku 1970, który zresztą przedrukowywał wiele razy w swoich wyborach poezji – nigdy nie przestał być aktualny.

Poezja powinna być nieufnością, krytycyzmem, demaskacją, aż do chwili, gdy ze świata zniknie ostatnie kłamstwo. Dlatego właśnie poezja Nowej Fali przedrzeźniała oficjalny język, jak w słynnym wierszu Barańczaka „Określona epoka”: „... żyjemy w określonej epoce, taka / jest prawda, nieprawda / i innej prawdy nie ma”. Poezja jako nieufność wobec języka jest potrzebna i dzisiaj, kiedy otacza nas nieustannie język reklamy, promocji i sprzedaży.

Późny Barańczak, ten z „Podróży zimowej” i „Chirurgicznej precyzji”, jest bliższy poetom barokowym i metafizycznym, których przekładał. Dialogi, czasem jak u Księdza Baki, rozgrywają się między duszą i ciałem, czasem wiersz staje się arią operową o śmierci. Jego późną poezję łączy muzyka, to ona staje się rusztowaniem, na którym powstaje wiersz. Wiersz, czyli rozmowa o sprawach najistotniejszych.

Bo – jak pisał w przedmowie do sonetów Shakespeare’a – wiersze pisze się po to, aby wbrew wszystkiemu, co nam mówi doświadczenie, móc wierzyć, że „Miłość to nie igraszka Czasu” (sonet 116), że ocalający ją „rym” okaże się „nad Śmierć trwalszy”:

„Póki tchu w piersiach ludzi, póki w oczach wzroku –
Wiersz żyw będzie i tobie nie da zginąć w mroku”
(Sonet 18)

Wielki gmach, który zbudował Barańczak z książek – przekładów, wierszy i esejów – też będzie nad śmierć trwalszy i nie da nam zginąć w mroku.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną