Festiwal Coachella odbywa się w kwietniu w Kalifornii, a Lollapaloza w Chicago w pierwszy weekend sierpnia. Organizatorzy obu tych ważnych amerykańskich imprez wprowadzili zakaz używania selfie stick – dosł. selfie na kiju – czyli kilkudziesięciocentymetrowych uchwytów na telefony do wykonywania autoportretów, które były zmorą publiczności. Podobne kroki podjęli zarządzający brytyjską halą O2 oraz stadionem Wembley.
Na liberalne przyzwyczajenia widzów reagują coraz częściej artyści. Niemiecki pianista Christian Zacharias, słysząc dzwoniący telefon komórkowy, przerwał koncert fortepianowy Józefa Haydna. Michael Gira, grając ostatnio z zespołem Swans w Gdańsku, w dosadny sposób zwrócił uwagę, że koncert to nie najlepsze miejsce na agresywny taniec albo gapienie się w telefon komórkowy. Głośna afera rozpętała się rok temu, kiedy Steven Patrick Morrissey, niegdyś wokalista The Smiths, grając w Warszawie, zszedł po 25 minutach ze sceny, podobno czując zagrożenie z powodu tego, co krzyknęli do niego fani. Z kolei w internecie można zobaczyć, jak amerykańska piosenkarka pop Beyoncé podczas jednego ze swoich show krzyczy do widza: odłóż ten cholerny telefon i śpiewaj. Marky Ramone z punkrockowego zespołu The Ramones w zamieszczonym w sieci prześmiewczym filmie proponuje smartphone swatter (ang. packa na smartfona). To siedmiocalowa płyta winylowa przyklejona do pałeczki perkusyjnej – narzędziem tym należy po prostu pacnąć mobilne urządzenie, aby wypadło z dłoni nachalnego fana. Problem odpowiedniego zachowania i rozbestwionego widza wydaje się więc szeroki i z pewnością dość palący.
Grzech braku kultury
Koncerty to wierzchołek góry lodowej.