Prawda nauki, prawda ekranu
Prawda nauki, prawda ekranu. Polscy uczeni na ekrany!
Oksford lat 60. XX w., studencka impreza się rozkręca, lecz przybyłe dziewczyny odkrywają, że trafiły na przyjęcie zorganizowane przez fizyków. Zapowiadają się śmiertelne nudy – szczęśliwie wśród obecnych znajduje się niezwykle czarujący chłopak. Jest nim Stephen Hawking, przyszły genialny astrofizyk, bohater filmu „Teoria wszystkiego” – odtwórca roli uczonego Eddie Redmayne został nagrodzony Oscarem.
Opowieść o samej nauce i odkryciu przez Hawkinga parowania czarnych dziur w kosmosie schodzi jednak na dalszy plan, dla scenarzysty ważniejsza staje się miłość i poświęcenie się dla chorej osoby. Taka forma opowieści Hawkingowi chyba odpowiada, bo zgodził się na użycie w filmie charakterystycznego, ale prawnie zastrzeżonego, syntezowanego głosu. 73-letni uczony od wielu lat choruje na stwardnienie zanikowe boczne, które przykuło go do wózka inwalidzkiego i pozbawiło możliwości bezpośredniego porozumiewania się ze światem. Pomaga w tym specjalny system informatyczny, sterowany przez Hawkinga za pomocą ruchów policzka. Tyle wystarcza nie tylko, by prowadzić wybitną pracę naukową, ale również uczestniczyć w barwnym, niepozbawionym skandali życiu. Na tyle ciekawym, że stało się tematem filmowej fabuły.
Sytuacja nieczęsta, choć filmowcy w ostatnich latach coraz chętniej korzystają z możliwości opowiadania o konfliktach: „ciało przeciwko umysłowi” czy „rozum kontra religia” właśnie poprzez biografie naukowców. Podpowiadane przez życie scenariusze mogą być też aktualnym komentarzem do społecznych przemian czy niesprawiedliwości. Tak jest w „Grze tajemnic”, biograficznym filmie o Alanie Turingu (i ten za kilka tygodni dołączymy do POLITYKI). Jego projekcja przypomniała dyskusję o homoseksualizmie genialnego matematyka i skłoniła królową brytyjską do pośmiertnego ułaskawienia – zgodnie z obowiązującym jeszcze po wojnie prawem homoseksualizm był w Zjednoczonym Królestwie przestępstwem.