Artykuł w wersji audio
Głośne przejście Jarosława Kuźniara z TVN do Onetu wpisuje się w modny dziś wśród dziennikarskich gwiazd trend zamiany telewizji na internet. Przed Kuźniarem podobną drogę, tyle że z TVP2, pokonał Tomasz Lis, którego program „Tomasz Lis” ma premierę co poniedziałek na głównej stronie Onetu. Działem kultury portalu kieruje Katarzyna Janowska, przed zmianą szefowa TVP Kultura, swoje programy wkrótce będą mieć również przetransferowani z małego ekranu Bartosz Węglarczyk, dziś dyrektor programowy Onetu, i Łukasz Grass. Z kolei na portalu największego konkurenta Grupy Onet-RASP, Grupy Wirtualna Polska, codzienne godzinne programy wideo na żywo, poranne publicystyczne i popołudniowe lifestylowe, zatytułowane #dziejesienazywo prowadzą m.in. Jacek Żakowski, Paweł Lisicki, Sławomir Sierakowski, Michał Kobosko i Robert Mazurek.
Portale internetowe rosną w siłę, stawiają na własne treści coraz lepszej jakości, bo to jest dzisiaj klucz do uwagi i portfeli klientów. Użytkowników internetu przybywa – najnowsze, majowe badanie PBI/Gemius szacuje ich liczbę w Polsce na 25,2 mln – i, tak jak samo medium, dojrzewają. Aby sprostać ich wymaganiom, portale proponują coraz więcej dłuższych i krótszych form wideo, zatrudniają dziennikarzy i znane twarze.
W Stanach Zjednoczonych w październiku ubiegłego roku po raz pierwszy w historii liczba dziennikarzy zatrudnionych w mediach internetowych przekroczyła liczbę pracujących w dziennikach. Te ostatnie od 1990 r. zwolniły 60 proc. dziennikarzy. Z czasopism ubyło ich 37 proc., w radiostacjach – 27 proc., zaś telewizje po fali zwolnień w czasie kryzysu 2008 r. zaczęły zatrudniać, co wydaje się przede wszystkim zasługą rozwoju kanałów tematycznych, poprzez które stacje próbują zatamować odpływ widzów z głównych kanałów.
Transfery testowe
Jako jeden z powodów przejścia do Onetu Jarosław Kuźniar podaje zaskakującą popularność jego miniprogramów nadawanych na żywo za pomocą aplikacji Periscope, udostępnianej przez Twitter. „Przez ostatnie dziesięć miesięcy, kiedy spotykaliśmy się tutaj, udowodniliście, że jesteście wierni temu narzędziu, jesteście dosłownie i w przenośni blisko tego, co usiłuję wam powiedzieć – to może rzeczywiście to jest ten moment, kiedy telewizja zaczyna się przenosić w takie miejsca, które dzisiaj są najbliżej widza. (…) Skoro udowadniacie, że tak to jest, to dlaczego nie robić tego na zupełnie inną skalę” – mówił widzom swojego wideobloga najaktywniejszy i najpopularniejszy dziennikarz na Twitterze, dopóki w kwietniu nie prześcignął go Tomasz Lis (obaj po blisko pół miliona śledzących).
W wywiadach przywoływał inny powód rozstania z TVN – rozwój swojego biznesu podróżniczego, który zdaniem szefów telewizji mógł kolidować z pracą dziennikarza. W internecie będzie on kolejnym, obok rozpoznawalności, atutem Kuźniara. W jego startującym we wrześniu porannym, interaktywnym programie na żywo publicystyka ma się mieszać z lifestylem i podróżami, jakie będzie odbywał z klientami swojego biura podróży: „Kiedy ja będę w podróży, to Onet będzie w podróży i wy będziecie w podróży. Nie straci na tym ani Goforworld.com, ani wy, ani ja, ani Onet” – tłumaczył. Zaś w portalu Wirtualnemedia.pl mówił: „To będzie najbardziej interaktywny program, jaki Polska widziała. Konkurencja w internecie jest tak samo silna jak w TV. Dzisiaj portale internetowe mają swoje własne ramówki. To jest rywalizacja na pomysł”.
– Transfery gwiazd telewizyjnych zawsze wiążą się z falą publikacji i szumu wokół ich nowych pracodawców, a to dla nich ogromna promocja – ocenia Joanna Nowakowska, analityczka rynku mediów z firmy MEC. – Dla wydawców, którzy robią show z ich udziałem, to także testowanie rynku e-reklamy, czy jest już gotów udźwignąć takie inwestycje.
Teoretycznie trudno wyobrazić sobie bardziej sprzyjające warunki: rynek reklamy wideo w sieci już dziś jest większy niż rynek reklamy w dziennikach (ok. 300 mln zł wobec ok. 200 mln zł) i rośnie w tempie dwucyfrowym wraz z upowszechnianiem się oglądania w sieci. A tego przybywa, o co dbają internetowe media, w których wideo włącza się automatycznie, bez udziału, a czasem wbrew naszej woli. Facebook i Twitter udostępniły funkcje live streaming do nadawania na żywo wideo. Ten pierwszy niedawno ogłosił, że umieszczane na jego platformie klipy dziennie oglądane są 8 mld razy, a dzienna oglądalność mikrowideo na Snapchatcie jest na poziomie 6 mld wyświetleń. Na naszym podwórku Onet stworzył Akademię wideo, projekt wspierający młodych twórców wideo, by pasję zamienili w zawód.
Stopniowo wzrasta także zapotrzebowanie na dłuższe treści wideo. – Już ponad 90 proc. internautów zdarza się po nie sięgać, co czwarty jest ich heavy userem oglądającym przynajmniej kilka razy w tygodniu – przytacza dane Joanna Nowakowska. Oglądalność w tym przedziale generują seriale udostępniane na platformach VOD, ale coraz częściej także dłuższe formy publicystyczne, tworzone specjalnie do internetu. Dla nadawców są one szczególnie cenne i tym samym warte rozwoju, bo wyświetlana przed nimi albo w trakcie reklama jest dużo droższa niż wszystkie inne formy reklamy w internecie.
Co ludzi przyciągnie do oglądania wideo w sieci? Rozumowanie szefów portali jest dość proste i oczywiste: wielkie imprezy pokazywane na żywo, sportowe, polityczne, muzyczne oraz publicystyka i rozrywka ze znanymi twarzami.
Trudna monetyzacja
Onet i Wirtualna Polska bardzo się przyłożyły do relacjonowania kampanii wyborczych w ubiegłym roku, miały dobrze prowadzone studia wyborcze. Onet zapowiada na lato wideorelacje m.in. z Open’era. Obie grupy nie będą też szczędzić środków na relacje z Euro 2016 we Francji. Dla WP mistrzostwa relacjonować będzie 70-osobowy zespół w dwóch studiach, w Warszawie i w obozie polskiej reprezentacji w Le Baule; cała operacja ma kosztować milion złotych.
W Onecie niedawno ruszył trzeci sezon talk-show „Lustro”, w 12-minutowych odcinkach Paulina Młynarska przepytuje gwiazdy na osobiste tematy. Satyryk Tomasz Jachimek w programie „Żółte papiery” naśladuje konferansjerkę gwiazdy HBO Johna Olivera, piętnującego absurdy życia politycznego i społecznego w kraju, ilustrowane obrazkami i filmikami z internetu lub telewizji.
Obaj wydawcy w części swoich programów stawiają na tematykę polityczną i biznesową, która do niedawna w formatach wideo w sieci była bardzo słabo obecna. Jeśli już, to dominowała rozrywka w postaci krótkich fleszy, jak w poprzednich odsłonach wideo nadawców: WP.tv i Lajk.tv. Ta zmiana to dowód na nadążanie za światowymi trendami oraz demografią. Internauci stają się, wzorem telewidzów, grupą zróżnicowaną wiekowo. Pokolenie, które w czasie powstawania portali internetowych miało naście lat, dziś jest koło 40., w pełni sił nabywczych. Można tę sytuację finansowo wykorzystać, czyli monetyzować.
Czy na wideo z gwiazdami dziennikarstwa można w internecie zarobić? Premierowy odcinek programu „Tomasz Lis”, pokazany w końcu lutego w Onet.pl, Newsweek.pl, a potem w VoD.pl miał 690 tys. wyświetleń na żywo i dodatkowe 1,1 mln w ciągu kolejnej doby. Dotąd wyemitowano 14 odcinków, średnio odtwarzanych po 1,5 mln raza. Średnio widzowie spędzali z Lisem 9 minut 20 sek., czyli nieco mniej niż jedną czwartą programu. Dla porównania audycję Lisa w TVP2 w ostatnim okresie jesienno-zimowym oglądało średnio 2,18 mln widzów, a we wcześniejszych ośmiu sezonach od 2,05 mln do 3,15 mln (dane Nielsen Audience Measurement). – Przyjmijmy średnią wysokość CPM, a więc koszt dotarcia do tysiąca internautów, na poziomie 25 zł. Oznacza to, że przy 2 mln wyświetleń programu (załóżmy, że każdy internauta ogląda tylko raz) na wyświetleniu jednej reklamy przed nim wydawca może zarobić 50 tys. zł. W bloku może być kilka spotów, co oznacza kilkukrotność tej kwoty. Ale ile mamy w internecie dłuższych programów, które ogląda po 2 mln internautów? – pyta retorycznie Joanna Nowakowska. Odcinek „Lustra” ma średnio 300 tys. wyświetleń. To wciąż mało w stosunku do tego, co zarabia telewizja.
Tymczasem koszty napisania i nakręcenia programu wciąż są bardzo wysokie, często niewspółmierne do potencjalnych przychodów osiąganych jedynie poprzez dystrybucję internetową. Dlatego np. grupy mediowe Agora i Interia, inaczej niż Onet i WP, w tego typu treści na razie nie inwestują, ograniczając się do streamingów własnych sieci radiowych.
Na drogą produkcję do internetu stać albo telewizje, które rozwijają swoje internetowe odnogi, albo portale, które zamierzają wejść na rynek telewizyjny. Grupa TVN rozwija swoje platformy internetowe, inwestuje we własne seriale i programy, także te realizowane do internetu, do serwisu Player.pl – najnowszym pomysłem jest serial kręcony w technologii 360 stopni. Onet i WP, najczęściej odwiedzane polskie ogólnotematyczne portale internetowe (według badań PBI/Gemius w maju Onet.pl z 17,04 mln użytkowników i nieco ponad 2 mld odsłon wyprzedził Allegro.pl z 14,53 mln użytkowników i 1,4 mld odsłon i WP.pl z 13,99 mln użytkowników i prawie 2 mld odsłon) wychodzą z przeciwnego punktu.
Interwizja, czyli dwa w jednym
Wirtualna Polska jako pierwszy internetowy nadawca otrzymała koncesję na stworzenie kanału telewizyjnego. Z końcem roku na MUX-8, ósmym multipleksie naziemnej telewizji cyfrowej, powinien zacząć działać kanał pod roboczą nazwą WP1. Ma trafić do ofert sieci kablowych i platform satelitarnych, będzie też streamowany w internecie. Od niedawna wszystkie programy wideo grupy realizowane są już przez spółkę WP1, która prowadzi także rekrutację pracowników z doświadczeniem telewizyjnym, ma już jedno studio telewizyjne, buduje drugie, a koszt obu to ok. 10 mln zł. Telewizja, na którą spółka zamierza wydać w najbliższych latach 50 mln zł, w 2018 r. ma osiągnąć 1 proc. udziałów w rynku i rentowność. Do kanału WP1 trafią materiały wideo, które od września będą pokazywane w internecie, w tym te prowadzone przez gwiazdy dziennikarstwa. Zatoczy się koło.
Również Onet idzie w telewizję, choć nie samodzielnie. Został partnerem programowym kanału, który również ma się pojawić na ósmym multipleksie – ZoomTV, tworzonym przez Polską Fundację Wspierania Rozwoju Komunikacji Elektronicznej PIKSEL (twór Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej) i Kino Polska TV SA. Twórcy ZoomTV zapowiadają, że ich kanał będzie kładł nacisk na sprawy lokalne, samorządowe i obywatelskie, treści newsowe mają mieć pozytywny charakter, a programy publicystyczne i poradnikowe – opierać się na atrakcyjnych, rozrywkowych formułach.
Czy jest zapotrzebowanie na kolejne kanały i czy właśnie takie? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że jest na nie reklamodawca. Media internetowe mają kilka istotnych – zarówno z punktu widzenia widza, jak i reklamodawcy – przewag nad tradycyjną telewizją. Nie ogranicza ich ramówka, więc mogą sobie pozwolić np. na wielogodzinny streaming live wyborów czy treningu z Chodakowską. Nie obowiązuje ich też tradycyjny rytm ramówek wiosna/jesień, więc na życzenie reklamodawcy są w stanie wyprodukować premierowe programy z wykorzystaniem ich marek poza sezonem. Spoty mogą być interaktywne – reklamodawcy mają możliwość przekierowania widza do sklepu internetowego itp.
Jednak ogromna różnica pomiędzy stawkami za reklamy w sieci a cennikami telewizyjnymi sprawia, że jeśli spółki branży internetowej chcą zarabiać na własnych produktach wideo, muszą dążyć do ich eksploatacji poprzez telewizję. Bo w Polsce to wciąż ona jest najpopularniejszym i najbogatszym medium, przyciągającym co drugą reklamową złotówkę.
– Konsumpcja telewizji jest stabilna, codziennie włącza ją tylu Polaków, ilu w internecie można złapać przez miesiąc. Jeśli wziąć pod uwagę zarówno zasięg, jak i czas spędzany na korzystaniu z tych mediów, w młodych grupach pierwsze skrzypce gra już dziś jednak internet – tłumaczy Nowakowska. – Dziś już reklamodawcy myślą raczej w kategoriach „kampania wideo”, a nie „kampania telewizyjna” i „kampania internetowa”, więc posiadanie obu mediów w ofercie jest atutem.
Kto chce dziś przeżyć na mediowym rynku, musi budować multimedialny holding łączący internet, telewizję i radio. A pojęcia oznaczające specjalizacje zawodowe – dziennikarz prasowy, internetowy czy telewizyjny – za chwilę znajdziemy co najwyżej w Wikipedii.