Kultura

Jak wygląda pisarz

Kawiarnia literacka

Coś, co zrodziło się pod wpływem kaprysu i stanowiło próbę zbudowania wizerunku najtańszym możliwym kosztem, teraz rządzi moim życiem – a przynajmniej decyduje o tym, jak wyjdę z domu.

Przez dwa i pół roku mieszkałem w Danii. Był to przypuszczalnie najbardziej pisarski okres w moim życiu, to znaczy byłem bardziej pisarzem niż kiedykolwiek wcześniej albo później. Stało się tak za sprawą osamotnienia. Ponieważ nie mogłem poświęcić się rzeczom, które naprawdę lubię – np. włóczeniu się z kumplami po mieście, pawianieniu przed fajnymi szmulami, ostatecznie graniu w kometkę z własnym dzieckiem – z konieczności zacząłem więcej pisać. Nudziłem się gorzej niż na zebraniu kreatywnym, z tej nudy zrodziła się powieść „Szczęśliwa ziemia” i obszerne notatki, z których wyfrunęła „Inna dusza”. Dziś mieszkam w Polsce, już się nie nudzę, więc z pisaniem jest gorzej.

Obcokrajowcy, z którymi rozmawiałem (a także nieliczni Duńczycy), nie bardzo wierzyli, że jestem pisarzem – i to z Polski. Pisarzy w ogóle na świecie mamy niewielu, więc spotkanie takiego dziwadła wydaje się zjawiskiem na miarę lądowania UFO na cmentarzyku parafialnym. Mój wygląd podsycał wątpliwości, ale i podsuwał nowe tropy. Mianowicie zapanowało dość zgodne przekonanie, że ze mnie ruski gangster. Z perspektywy człowieka Zachodu Polak stanowi przecież mniej udaną wersję Rosjanina. Przystałem na tę rolę, widząc w niej szansę awansu społecznego. W końcu bandyta cieszy się większym prestiżem niż człowiek pióra.

Ludzie dalej wątpią w to, że jestem pisarzem. Podobno nie wyglądam, gdyż mistrzów słowa próżno szukać wśród orangutanów. Nie mam z tym kłopotu, lecz jeno frasunek. Skoro nie wyglądam jak pisarz, to zapewne ktoś wygląda. Istnieje więc jakiś wzorzec zewnętrznej pisarskości, określone atrybuty zdolne przekonać nasze przypadkowe społeczeństwo, iż objawił się mu człowiek pióra.

Polityka 28.2016 (3067) z dnia 05.07.2016; Kultura; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Jak wygląda pisarz"
Reklama