Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Pan życia i sieci

Jak się zmieniał obraz hakerów w kulturze

Rami Said Malek jako Elliot Alderson – haker, który wie zbyt wiele o innych, nie do końca znając siebie. Rami Said Malek jako Elliot Alderson – haker, który wie zbyt wiele o innych, nie do końca znając siebie. Sarah Shatz/USA Network/NBCU Photo Bank / Getty Images
Od buntowniczych nastolatków po terrorystów i kolekcjonerów informacji o innych ludziach – obraz hakerów w kulturze przeszedł niemałą ewolucję. Serial „Mr. Robot” pokazuje ich najnowsze oblicze.
Hakerka z krwi i kości w filmie „Dziewczyna z tatuażem” Davida FincheraThe Moviestore Collection Ltd/BEW Hakerka z krwi i kości w filmie „Dziewczyna z tatuażem” Davida Finchera

Strach od zawsze był pożywką dla kultury, zwłaszcza tej popularnej, która wokół naszych lęków budowała kolejne fabuły. Straszyła historiami o duchach i innych stworach kryjących się w ciemności, a później – gdy światło elektryczne rozproszyło mrok, a nauka obaliła wiele przesądów – zaczęliśmy bać się technologii, którą sami stworzyliśmy, i odkryć, których dokonaliśmy. Gdy pod koniec XIX w. włoski astronom Giovanni Schiaparelli dostrzegł na powierzchni Marsa coś, co przypominało kanały, twórcy prześcigali się w wymyślaniu wizji inwazji z innej planety. Jeszcze więcej książek i filmów zainspirowały zimna wojna i groźba wojny atomowej.

Czego boimy się zaś dziś? Na pewno inteligentnych maszyn. Rosnącym zagrożeniem jest też terroryzm, nowy rodzaj wojny, w której celem są przede wszystkim cywile. Jednak współczesnych ludzi w nie mniejszym stopniu przeraża chyba to, że ktoś mógłby poznać ich sekrety: odczytać maile, prywatne wiadomości z Facebooka, esemesy ze smartfona, upublicznić historię przeglądarek internetowych albo w kilka minut wyczyścić ich konta ze wszystkich oszczędności. Boimy się, że ktoś nas podgląda, nagrywa, że może to upowszechnić. Bo każdy ma sekrety, coś, czego się wstydzi, czym nie dzieli się nawet z najbliższymi – obecnie zaś większość tego typu informacji kryje się w naszych komputerach i telefonach, te natomiast podłączone są do internetu.

Zresztą nawet jeżeli ktoś ma sumienie czyste jak łza, a oszczędności trzyma w materacu, wciąż ma się czego bać, bo jak już udowodniono – ktoś z zewnątrz może przejąć kontrolę nad komputerem pokładowym samochodu waszego lub innego uczestnika ruchu i kazać mu wjechać w inne auto z prędkością 150 km/h.

Polityka 29.2016 (3068) z dnia 12.07.2016; Kultura; s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Pan życia i sieci"
Reklama