Zaciekawiło mnie to, ale początkowo nie rozumiałem. Może dlatego, że kojarzyłem tego chłopaka z dzielnicy i wcześniej nie zauważyłem, żeby prowadził jakąś działalność powstańczo-niepodległościową. Tak się złożyło, że tego samego dnia zaczepił mnie autentyczny powstaniec warszawski, sympatyczny skulony starszy pan, którego też często widywałem na ulicy. Szedłem na spacer z wózkiem z bliźniakami. Zatrzymał mnie, żeby zajrzeć do środka.
– Gratuluję panu – powiedział prawdziwie wzruszony.
– Dziękuję.
– Dobra robota – uśmiechnął się, ale już smutniej – bo jest nas coraz mniej.
– Nas? – nie zrozumiałem.
– Prawdziwych Polaków.
Mniej więcej w tym czasie na murach obok graffiti i wulgarnych napisów zaczęły pojawiać się symbole Polski Walczącej. Zastanowiło mnie, kto i dlaczego je maluje, co dzisiaj znaczą i o co walczą? Niedługo potem na samochodach zobaczyłem pierwsze naklejki „44 Pamiętamy”. A po nich na ulicach T-shirty i bluzy z orłem białym i Polską Walczącą.
Jeszcze 10 lat temu prawie nikt by ich nie założył. Jak to się stało, że „patriotyczna odzież” wypiera dresy Nike’a? Biało-czerwone opaski zastępują trzy paski Adidasa. I że dzisiaj nawet samochody pamiętają o powstaniu warszawskim. A symbol Polski Walczącej stał się rodzajem patriotycznej metki. I nie chodzi tylko o kibiców i dresiarzy. Dwa lata temu podeszło do mnie trzech szczerbatych harcerzy. Mieli nie więcej niż 8 lat.
– Proszę pana – pokazali plastikową puszkę oklejoną czarno-białymi wojennymi zdjęciami – Zbieramy na ekshumację ciał żołnierzy wyklętych.
Jak powiedzieli, prócz kwestowania, po lekcjach z własnej woli tworzą grupy rekonstrukcyjne, czyli przebierają się w mundury powstańców i żołnierzy wyklętych.