Powstanie warszawskie nie jest już tylko warszawskie. Jest polskie, ogólnonarodowe, w tradycję powstańczą wpisują się miasta, które okupację przeżyły bez zbrojnych zrywów. Kalendarz tegorocznych obchodów, pełen patriotycznych demonstracji, angażował ludność nawet w małych miejscowościach. Co w jakimś stopniu zrównoważyło rozkwitający w ostatnim czasie kult żołnierzy wyklętych. Ta zmiana proporcji zaskakuje zapewne nie tylko historyka: Armia Krajowa zeszła nieoczekiwanie na drugi plan. Wiedza o wyklętych podawana w przystępnej formie wchodzi do polskich szkół, o bohaterach podziemia antykomunistycznego kręci się obecnie filmy, zaś półka poświęconych im książek jest coraz dłuższa.
Przeczytałem niedawno w jednym z komentarzy, że dwie czołowe partie dokonały właśnie podziału wpływów: PO ma teraz czcić powstańców warszawskich, niezbyt elegancko potraktowanych przez władze z okazji niedawnej rocznicy, natomiast PiS skupi się na budowaniu mitologii żołnierzy wyklętych. Co zapowiada dalszy ciąg wojny polsko-polskiej pod flagą biało-czerwoną.
Pochód i kondukt
Marcin Napiórkowski, semiotyk kultury, przypomniał niedawno w ciekawym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, że w rozmowach o przeszłości można wyodrębnić dwie narracje konkurencyjne: pochodu i konduktu. „Kondukt żałobny mówi: »Musimy pamiętać o naszych zmarłych, musimy opowiedzieć ich historię«. Pochód mówi: »Zmarli to zmarli, zostawmy ich, przed nami jest przyszłość świetlana«”.
Po 1989 r. prawie wszyscy znaleźliśmy się w pochodzie, choć nie wszyscy – z konieczności – na jego czele. Wybraliśmy przyszłość. („Wybierzmy przyszłość” – brzmiało hasło Aleksandra Kwaśniewskiego, z którym wygrał wybory prezydenckie w 1995 r.