Justyna Szklarczyk: – Świat przedstawiony we „Wróżbie” – lata 50. XX wieku – rządzi się zasadami racjonalizmu. Skąd u Szwedów potrzeba racjonalizacji każdej sfery życia?
Agneta Pleijel: – Szwecja zawsze była pragmatycznym krajem, a od czasów reformacji stawała się również krajem silnie luterańskim, z przypisanym protestantyzmowi niezwykłym szacunkiem dla pracy i obowiązku.
Ale w samej „Wróżbie” Boga właściwie nie ma i rodzice głównej bohaterki są dalecy od wiary. Czy z tego luteranizmu coś dzisiaj zostało?
Rodzice dziewczynki opisanej w książce byli wychowani po chrześcijańsku. Ale moje pokolenie należało już do pokoleń zsekularyzowanych. Zostałam ochrzczona, podeszłam do pierwszej komunii świętej, ale nigdy nie była to żywa wiara.
Podczas szkolnej rewii pani bohaterka „jest kobietą. To rola, którą odgrywa”. Czy współcześnie kobieta może być po prostu sobą? Czy może wyjść poza narzucone społecznie role?
Kobiecie zawsze było trudniej być tym, co zazwyczaj nazywamy „sobą”. Wszyscy żyjemy w patriarchalnym społeczeństwie i normy są zasadniczo męskie. I dotyczy to wielu pokoleń. Ale w książce mówię o jednostkowych przeżyciach konkretnej dziewczynki. Szwecja z pewnością była tym krajem, który najwcześniej dotarł do ideału równościowego. Ale ja nie dorastałam w takim społeczeństwie i w takiej rodzinie. Ale nie zdarzyło mi się, żeby ktokolwiek mówił mi w dzieciństwie, że nie mogę czegoś osiągnąć tylko dlatego, że jestem dziewczyną. Dopiero z czasem odkryłam, że między dziewczynami a chłopcami jest kolosalna różnica.
Bohaterka „Wróżby” wychowuje się w świecie zdominowanym przez męską perspektywę i trwały podział ról społecznych.