Kultura

Prawy alt

Alternatywna prawica w natarciu

Clint Eastwood w ramach własnego buntu przeciw politycznej poprawności poparł kandydaturę Donalda Trumpa. Clint Eastwood w ramach własnego buntu przeciw politycznej poprawności poparł kandydaturę Donalda Trumpa. Jason Reed/Reuters / Forum
Zaprzysiężenie prezydenta Trumpa to największy triumf subkultury politycznej nazywanej alternatywną prawicą. Ruch do niedawna utożsamiany z marginalną ekstremą chce w globalnej skali odegrać rolę podobną do tej, jaką w latach 60. odgrywała hipisowska kontrkultura.
W Ameryce alt right może liczyć na popularność głównie w „pasie rdzy”, czyli na północnym Wschodzie USA, gdzie Trump zdobył najwięcej głosów.Brooks Kraft LLC/Corbis/Getty Images W Ameryce alt right może liczyć na popularność głównie w „pasie rdzy”, czyli na północnym Wschodzie USA, gdzie Trump zdobył najwięcej głosów.

Terminy takie jak alternatywna kultura, alternatywna ekonomia czy alternatywne społeczeństwo zaczęły być szerzej używane w latach 70., ale wyrosły z ducha antysystemowej rebelii poprzedniej dekady. Bunt studentów, rewolucja obyczajowa, antywojenne demonstracje stały się udziałem „dzieci wyżu demograficznego” po obu stronach Atlantyku, podobnie jak kultura młodzieżowa uwolniona od ideologicznej kurateli starszego pokolenia. Świat podzielił się wtedy na młodych rewolucjonistów i starych konserwatystów, na fanów wolności bez granic i miłośników porządku. Ruch na rzecz zmian przybierał różne formy, jak choćby zakładanie komun mających zastąpić rodziny. Ze sfery politycznej przetrwało z tego niewiele, o wiele więcej z kultury i obyczajów, jednak mimo politycznej porażki wydarzeń symbolizowanych przez datę 1968 r. świat nie wrócił w stare koleiny, a życie społeczne – i w Ameryce, i w Europie – uległo liberalizacji.

Ostatnia amerykańska kampania prezydencka wpisała się w kontekst dalszego ciągu opisywanej przez Daniela Bella wojny kulturowej. Tyle że dziś najbardziej widoczną figurą tej wojny nie jest dobrze znany spór między postępowcami a tradycjonalistami nałożony na konflikt międzypokoleniowy, lecz stosunek do współczesnego kulturowego mainstreamu, który zawiera w sobie całkiem pokaźną część dziedzictwa wolnościowej rebelii lat 60. Przynajmniej od objęcia prezydentury w USA przez Billa Clintona powtarza się, że światem rządzą dawni rebelianci i byli hipisi, a szczególne znaczenie zyskało w 1998 r. powierzenie teki ministra spraw zagranicznych Niemiec Joschce Fischerowi, eksradykałowi oskarżanemu swego czasu o związki z lewicowym terroryzmem. W ostatniej dekadzie XX w. byliśmy wszyscy przekonani, że najważniejsze idee kontrkulturowej rebelii uzupełniły kanon zasad liberalnej demokracji.

Polityka 2.2017 (3093) z dnia 10.01.2017; Kultura; s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Prawy alt"
Reklama