Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Wojna o wojnę

Kontrowersyjne muzeum w Gdańsku robi wrażenie

Na zwiedzających duże wrażenie robi porównanie przykładowej uliczki sprzed wojny (na zdjęciu) z tą samą zniszczoną latami okupacji. Na zwiedzających duże wrażenie robi porównanie przykładowej uliczki sprzed wojny (na zdjęciu) z tą samą zniszczoną latami okupacji. Roman Jocher
Ministrowi Piotrowi Glińskiemu nie podoba się stała ekspozycja w Muzeum II Wojny Światowej, choć nigdy jej nie widział. Ja widziałem i zapewniam: trudno o lepszą.
Ta sama przestrzeń oglądana po latach wojny i okupacji.Roman Jocher Ta sama przestrzeń oglądana po latach wojny i okupacji.

Na początku było słowo. Słowo mające najwyraźniej moc wyroku, bo wypowiedziane przez samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Jeszcze w 2008 r., gdy gdańskie muzeum ledwo się rodziło, z właściwą sobie dezynwolturą uznał je za „narzędzie do dezintegracji narodu polskiego”. Atak powtórzył w 2013 r. na Kongresie PiS w Sosnowcu, zapewniając, że chce „zmienić kształt Muzeum tak, żeby wystawa wyrażała polski punkt widzenia”.

Można przypuszczać, że u prezesa Kaczyńskiego wynikało to z głęboko tkwiącej w sercu zadry, że to muzeum wiązane tak silnie z osobą jego największego politycznego adwersarza Donalda Tuska. Na to nałożyło się przekonanie, że oto ktoś próbuje stworzyć własną narrację w obszarze polskiej polityki historycznej, a więc tam, gdzie PiS starał się utrzymać swoisty monopol.

Ze strony prawicowych mediów i przyjaznej grupy naukowców ruszyła fala usłużnej krytyki. Symptomatycznym elementem tej nagonki były opinie o muzeum zamówione przez Glińskiego u trzech osób: Piotra Semki, dr. Piotra Niwińskiego i prof. Lecha Żaryna. Dla ministra miały być „podkładką” w walce z muzeum, ale stały się kwintesencją myślenia charakterystycznego dla formacji ideologiczno-politycznej rządzącej dziś krajem. Recenzenci uznali – i to był najpoważniejszy zarzut – że ekspozycja zbyt mocno zorientowana jest na cierpienia ludności cywilnej, za mało zaś podkreśla kwestie wojskowe. W myśl tych opinii w muzealnej narracji zbyt wiele jest świata, a za mało Polski (ukuto nawet – z założenia dyskredytujący – termin „orientacja brukselska”). Pojawiły się i zarzuty wręcz groteskowe, jak np. o nieobecność na wystawie postaci założyciela Opus Dei oraz… Salvadora Dali.

Polityka 10.2017 (3101) z dnia 07.03.2017; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Wojna o wojnę"
Reklama